Nie zastanawiałem się jeszcze nad tym. Wróciłem, bo drużyna mnie potrzebowała, a ja potrzebowałem jej. Tęskniłem. Wie pan, jak to jest, rezygnuje się z orzełka dla innych ważnych czynników, jak zdrowie czy rodzina, ale ten orzełek nie daje o sobie zapomnieć. Związek Piłki Ręcznej nie potrafił dotąd wychować naszych następców, może po znalezieniu nowego sponsora będzie inaczej. Trener w grudniu pytał, czy może wpisać moje nazwisko na listę rezerwową. Zapytałem go, czy nie ma nikogo lepszego w lidze. Kazał wskazać, ale nie potrafiłem.
[b]Da się pojechać na wielki turniej prosto z urlopu?[/b]
Psychicznie bardzo odpocząłem, dawno już nie miałem trzech tygodni przerwy. Kiedy grałem w Niemczech, nie mogłem sobie na to pozwolić, 25 grudnia – trening, 26 – mecz, taką mają tradycję. Później po kilku dniach zaczynało się zgrupowanie reprezentacji. Teraz miałem pierwsze prawdziwe święta od lat, od Wigilii do końca drugiego dnia świąt mogłem nic nie robić, tylko jadłem. E tam, jadłem, opychałem się. Przybyło około dwa i pół kilo, ale dla profesjonalnego sportowca, żeby to zrzucić, potrzeba trzech dni ciężkiej pracy. Mam już je za sobą.
[b]W Norwegii zajęliście siódme miejsce i kazaliście się z tego cieszyć. Teraz też mierzycie w siódme?[/b]
Trudne pytanie. Zależy, w jakim stylu to siódme miejsce wywalczymy. Tfu, co ja mówię? Mierzymy przynajmniej w strefę medalową, przynajmniej w półfinał. Nie obiecuję medalu, ale to, że będziemy walczyć – na pewno. Mistrzostwa Europy to najtrudniejszy turniej w piłce ręcznej. Żeby przechodzić kolejne fazy, potrzeba zdrowia, rozumu i szczęścia. Nie będzie tak jak na ostatnich mistrzostwach świata, gdzie wychodzi się na pierwszy mecz i gra z reprezentacją kraju, który nie wiadomo, gdzie leży na mapie. Można było się rozgrzać, wejść w turniej. W Austrii zaczniemy od Niemców, czyli nie będziemy sobie mogli pozwolić na pięć minut dekoncentracji, bo oni tylko na to czekają i znowu nas zniszczą jak ostatnio w Chorwacji. Wolałbym zaczynać turniej od spotkania ze Słowenią. Niby są najsłabsi, chociaż też nie wiadomo, na co ich teraz stać. Kamuflują się, chowają, wiemy tylko, że wróciła stara gwardia, która w 2004 roku na mistrzostwach Europy organizowanych we własnych halach zajęła drugie miejsce.
[b]Dla polskich kibiców wasz medal jest oczywistością. Pytają tylko, z jakiego kruszcu.[/b]