Jurasik: Żona się zgodziła

- Wróciłem, bo drużyna mnie potrzebowała, a ja potrzebowałem jej - mówi "Rz" Mariusz Jurasik

Publikacja: 18.01.2010 02:07

Mariusz Jurasik

Mariusz Jurasik

Foto: Fotorzepa, BS Bartek Sadowski

[b]Rz: Kiedy na początku stycznia reprezentacja zbierała się w hotelu Marriott, pan właśnie tam spał przed rodzinnymi wakacjami na Teneryfie. Wiedział pan już wtedy, że po tygodniu odpoczynku dołączy do kolegów?[/b]

[b]Mariusz Jurasik:[/b] Żal było ich zostawiać, zaczynała się robić fajna atmosfera. Kiedy siedziałem w samolocie, zadzwonił trener Bogdan Wenta. Powiedział, żebym biegał więcej, niż planowałem, bo Paweł Piwko może pójść na operację, a Marcin Lijewski nie może dojść do siebie po wycięciu migdałków i być może będę potrzebny. Za dwa dni zadzwonił znowu i kazał mi zameldować się na zbiórce kadry. Powiedziałem, że muszę się spytać żony. Odpowiedział, że tę sprawę już załatwił.

[b]Rozmawiał z żoną wcześniej?[/b]

Tak, zadzwonił i wszystko omówił. Oczywiście oznajmiła, że zgoda wydana jest bez entuzjazmu, ale będzie cieszyła się moim szczęściem.

[b]Zrezygnował pan z reprezentacji rok temu. Wrócił pan na stałe czy tylko na turniej w Austrii?[/b]

Nie zastanawiałem się jeszcze nad tym. Wróciłem, bo drużyna mnie potrzebowała, a ja potrzebowałem jej. Tęskniłem. Wie pan, jak to jest, rezygnuje się z orzełka dla innych ważnych czynników, jak zdrowie czy rodzina, ale ten orzełek nie daje o sobie zapomnieć. Związek Piłki Ręcznej nie potrafił dotąd wychować naszych następców, może po znalezieniu nowego sponsora będzie inaczej. Trener w grudniu pytał, czy może wpisać moje nazwisko na listę rezerwową. Zapytałem go, czy nie ma nikogo lepszego w lidze. Kazał wskazać, ale nie potrafiłem.

[b]Da się pojechać na wielki turniej prosto z urlopu?[/b]

Psychicznie bardzo odpocząłem, dawno już nie miałem trzech tygodni przerwy. Kiedy grałem w Niemczech, nie mogłem sobie na to pozwolić, 25 grudnia – trening, 26 – mecz, taką mają tradycję. Później po kilku dniach zaczynało się zgrupowanie reprezentacji. Teraz miałem pierwsze prawdziwe święta od lat, od Wigilii do końca drugiego dnia świąt mogłem nic nie robić, tylko jadłem. E tam, jadłem, opychałem się. Przybyło około dwa i pół kilo, ale dla profesjonalnego sportowca, żeby to zrzucić, potrzeba trzech dni ciężkiej pracy. Mam już je za sobą.

[b]W Norwegii zajęliście siódme miejsce i kazaliście się z tego cieszyć. Teraz też mierzycie w siódme?[/b]

Trudne pytanie. Zależy, w jakim stylu to siódme miejsce wywalczymy. Tfu, co ja mówię? Mierzymy przynajmniej w strefę medalową, przynajmniej w półfinał. Nie obiecuję medalu, ale to, że będziemy walczyć – na pewno. Mistrzostwa Europy to najtrudniejszy turniej w piłce ręcznej. Żeby przechodzić kolejne fazy, potrzeba zdrowia, rozumu i szczęścia. Nie będzie tak jak na ostatnich mistrzostwach świata, gdzie wychodzi się na pierwszy mecz i gra z reprezentacją kraju, który nie wiadomo, gdzie leży na mapie. Można było się rozgrzać, wejść w turniej. W Austrii zaczniemy od Niemców, czyli nie będziemy sobie mogli pozwolić na pięć minut dekoncentracji, bo oni tylko na to czekają i znowu nas zniszczą jak ostatnio w Chorwacji. Wolałbym zaczynać turniej od spotkania ze Słowenią. Niby są najsłabsi, chociaż też nie wiadomo, na co ich teraz stać. Kamuflują się, chowają, wiemy tylko, że wróciła stara gwardia, która w 2004 roku na mistrzostwach Europy organizowanych we własnych halach zajęła drugie miejsce.

[b]Dla polskich kibiców wasz medal jest oczywistością. Pytają tylko, z jakiego kruszcu.[/b]

I to jest dla nas dodatkowa presja. Wolałbym jechać na turniej jako kopciuszek, jak na mistrzostwa świata do Niemiec, gdzie gospodarze wzięli nas sobie do grupy, licząc na łatwe zwycięstwo. Przegrali, musieli zmieniać hale... Ale mnie takie ciśnienie nie przeszkadza, bo nikt mi nie stoi nad głową i nie powtarza, że muszę wywalczyć medal. Sam o tym wiem, bo wiem, na co nas stać.

[i]—rozmawiał Michał Kołodziejczyk[/i]

[b]Rz: Kiedy na początku stycznia reprezentacja zbierała się w hotelu Marriott, pan właśnie tam spał przed rodzinnymi wakacjami na Teneryfie. Wiedział pan już wtedy, że po tygodniu odpoczynku dołączy do kolegów?[/b]

[b]Mariusz Jurasik:[/b] Żal było ich zostawiać, zaczynała się robić fajna atmosfera. Kiedy siedziałem w samolocie, zadzwonił trener Bogdan Wenta. Powiedział, żebym biegał więcej, niż planowałem, bo Paweł Piwko może pójść na operację, a Marcin Lijewski nie może dojść do siebie po wycięciu migdałków i być może będę potrzebny. Za dwa dni zadzwonił znowu i kazał mi zameldować się na zbiórce kadry. Powiedziałem, że muszę się spytać żony. Odpowiedział, że tę sprawę już załatwił.

Pozostało 81% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!