Kobe Bryant w czwartek sięgnął po piąte mistrzostwo NBA w karierze, a chwilę później odebrał statuetkę dla najlepszego zawodnika finału. To gwarantuje mu miejsce wśród koszykarskich legend.
[b]Rz: W pierwszym wywiadzie po zakończeniu meczu numer siedem mówił Pan o uczuciu presji, które zazwyczaj jest Panu zupełnie obce? [/b]
[b]Kobe Bryant:[/b] Po prostu tak bardzo pragnąłem tego zwycięstwa! Tak bardzo! Do tego wszystkiego odczuwałem także zmęczenie. Im bardziej się mobilizowałem i zmuszałem do wysiłku, tym gorzej wychodziło to na parkiecie. Cieszę się jednak, że dobra gra kolegów z drużyny pozwoliła nam odrobić straty. Jestem szczęśliwy, że w czwartej kwarcie w końcu trafiłem ten cholerny rzut i kilka osobistych. Nie ukrywam jednak, że to było dla mnie ciężkie spotkanie.
[b]Wcześniej mówił pan wielokrotnie, że Celtics nie są wcale wyjątkowym rywalem. Mówił Pan, że podchodzi do tych spotkań finałowych jak do każdych innych. [/b]
Kłamałem. Zrobiłem to umyślnie, ponieważ nie chciałem, aby zbytnie podekscytowanie wpłynęło negatywnie na moją grę. Wszyscy wiedzą jednak doskonale, że jestem fanatykiem koszykówki i dobrze znam historię. To nie była dla mnie zwykła rywalizacja. Znam wszystkie mecze Lakers w play-off na przestrzeni ostatnich 20-30 lat i wszystkie statystyki. Pokonanie Celtics miało dla mnie wyjątkowe znaczenie. Musiałem się jednak skoncentrować na grze.