Mają rację wszyscy ci, którzy zauważają łamanie przez obóz rządzący demokracji w Polsce. W tych właśnie kategoriach należy bowiem widzieć paraliż Trybunału Konstytucyjnego, degenerację mediów narodowych, próby ograniczenia niezawisłości wymiaru sprawiedliwości, faktyczną likwidację niezależności służby cywilnej, obsadzanie spółek Skarbu Państwa partyjnymi funkcjonariuszami, zapowiedzi zmian ordynacji wyborczych tak, by wypaczały one wyniki głosowania i sprzyjały Prawu i Sprawiedliwości. Każdego dnia poczynania nowej ekipy każą nam się zastanawiać, czy jeszcze żyjemy w demokracji liberalnej, czy też już wchodzimy w system demokratury, demokracji suwerennej, demokracji nieliberalnej czy też po prostu jakiejś formy autorytaryzmu. I choć na razie odpowiedź na to ostatnie pytanie jest raczej negatywna, to przecież nie sposób nie zauważać niepokojących zjawisk i wydarzeń. Demokracja trzeszczy pod rządami Jarosława Kaczyńskiego oraz jego ludzi i zastanawiamy się wciąż, czy wytrzyma test twardości przeprowadzany na niej z centrali na Nowogrodzkiej.