Reklama

Łukasz Warzecha: Tylko do swoich. Dlaczego PiS poniósł porażkę

Po wyborczej porażce partie zazwyczaj zmieniają liderów. W PiS to niemożliwe.

Publikacja: 18.10.2023 03:00

Jarosław Kaczyński podczas wieczoru wyborczego

Jarosław Kaczyński podczas wieczoru wyborczego

Foto: AFP

"Wyborów nie wygrywa się w centrum” – prychali z pogardą nie tylko politycy PiS, ale też ci, którzy rządzącym doradzali. Cała kampania partii Jarosława Kaczyńskiego, ale także większość okresu jej rządów były podporządkowane tej właśnie dewizie: wszystko dla swoich, nic dla innych. Oczywiście retorycznie chodziło o „Polaków”, lecz w praktyce PiS zwracał się jedynie do tych, których uważał za przekonanych. Celem było ich mobilizowanie, a nie zyskanie przychylności kogokolwiek innego.

Ba, nawet więcej: podczas kampanii PiS zaczął sugerować, że każdy, kto ośmiela się myśleć o głosowaniu na kogokolwiek innego, popiera zdrajców Polski. Symboliczny dla tej retoryki był występ Dominika Tarczyńskiego – przedstawiciela grupy najbardziej twardogłowych, najagresywniejszych partyjnych siepaczy – na początku ostatniej przed wyborami konwencji PiS. Twarzą takiego kursu był sam premier Mateusz Morawiecki i to jego porażka PiS obciąża najmocniej.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Czym PiS tak mocno wkurzył Polaków?

W tym samym czasie Donald Tusk do swoich wystąpień zaczął wplatać, prócz wątku rozliczeń, również wątek „godzenia narodu”. Nie ma znaczenia, że była w tym ewidentna sprzeczność. Znaczenie miała emocja.

Partia władzy zrobiła błąd podobny jak Platforma Obywatelska przed 2015 r. Ugrupowanie Tuska ugruntowało wówczas w wyborcach spoza grona swoich zwolenników poczucie, że kompletnie ich nie obchodzą i mogliby właściwie nie istnieć. Jarosław Kaczyński zapomniał lub może nigdy nie przyswoił tej lekcji.

Reklama
Reklama

PiS przyjął od początku całkowicie błędną strategię, opartą na dwóch fałszywych założeniach. Pierwsze – że da się osiągnąć trzecią kadencję samodzielnych rządów, w związku z czym można i należy niszczyć na wszelkie sposoby ewentualnych koalicjantów. Nie tylko Konfederację, ale też Trzecią Drogę. To zamyka dzisiaj drogę do rozmów z tą ostatnią. Może i w Trzeciej Drodze są chętni na taki układ, ale nie byłoby dla niego akceptacji wśród wyborców i to prawdopodobnie zamyka sprawę. Po drugie – że do osiągnięcia tego pierwszego celu wystarczy wykorzystać do maksimum własnych wyborców i w związku z tym nie trzeba sięgać po nikogo więcej.

Miarą porażki, może nawet klęski PiS jest wynik w liczbach bezwzględnych: choć frekwencja była rekordowa, partia rządząca dostała o około pół miliona głosów mniej niż w 2019 r. Jakie wnioski zostaną wyciągnięte? Obawiam się, że żadne, bo podstawowym powinna być wymiana lidera. A to, jak wiadomo, nie jest możliwe.

Autor jest publicystą „Do Rzeczy”

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Wybory
Pojawi się nowa kratka na kartach do głosowania? Takim pomysłem zajmie się Senat
Wybory
Po wyborach prezydenckich. Mężyk: Erozja PO odsłoni jej elektorat na zabiegi Konfederacji
Wybory
Dlaczego wciąż rozmawiamy o ważności wyborów?
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Wybory
Podcast „Pałac Prezydencki”: Snus, ustawki i korale – jak symbole i emocje zdominowały wybory 2025
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama