Kolejny dzień i kolejne osłabienie złotego. Co prawda skala ruchu widziana w środę nie była zbyt duża, ale w myśl zasady „od ziarnka do ziarnka...” widać postępującą słabość naszej waluty. W środę po południu za dolara płacono 3,89 zł czyli o 0,4 proc. więcej niż wczoraj. Euro drożało o 0,2 proc. do prawie 4,30 zł. Frank szwajcarski zyskiwał z kolei 0,1 proc. i był wyceniany na 4,57 zł. Złoty słabość „zawdzięcza” przede wszystkim silnemu dolarowi na globalnym rynku, który traktowany jest jako bezpieczna przystań w obliczu napięć geopolitycznych na Bliski Wschodzie. Para EUR/USD w środę spadała o 0,2 proc. do 1,104.

RPP nie zaskoczyła złotego

Lokalnie najważniejszym wydarzeniem była decyzja RPP w sprawie stóp procentowych. Zaskoczenia jednak nie były i główna stopa procentowa nadal wynosi 5,75 proc. Eksperci spodziewają się, że na obniżki trzeba będzie poczekać do 2025 r.  - Przyszłoroczne obniżki nie będą przy tym agresywne. Spodziewamy się trzech - czeterch ruchów o skali 25 pb.  Niechęć RPP do redukcji kosztu pieniądza była w minionych miesiącach fundamentem siły złotego. Złagodzenie retoryki przez władze monetarne wpisuje się w ocenę, że pole do umocnienia polskiej waluty zostało wyczerpane, ale nie powinno zagrozić głęboką przeceną w obliczu globalnej fali luzowania przez największe banki centralne. Pozostałe atuty PLN, takie jak korzystna sytuacja w bilansie płatniczym, szeroki strumień inwestycji zagranicznych oraz wybijający się na tle Europy wzrost gospodarczy będą mieć stabilizujący wpływ – wskazuje Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl