Po niezwykle emocjonującej środzie na rynku walutowy, czwartek był już zdecydowanie spokojniejszy. Dane, jakie napłynęły w ciągu dnia z amerykańskiego rynku pracy, niewiele wniosły w obraz rynkowy, przez co stabilnie zachowywał się dolar. Wydarzeniem drugiej części dnia miało być wystąpienie szefa NBP po wczorajszej decyzji o obniżce stóp o 25 pkt bazowych. Adam Glapiński po raz kolejny dał "show", ale tym razem nie miało to większego wpływu na złotego.

Po południu dolar kosztował 4,38 zł, euro 4,60 zł, zaś frank 4,79 zł. To zbliżone wartości do tego co oglądaliśmy wczoraj. Ktoś może oczywiście zauważyć, że rano złoty był mocniejszy. Wtedy też jednak na światowym rynku widzieliśmy próby osłabienia dolara. Po południu "zielony" wrócił natomiast też do punktu wyjścia.

Zbieranie sił przed piątkiem

Jeśli dzisiaj można było narzekać nieco na brak większych emocji, tak jutro nie powinno ich już zabraknąć. Przed nami bowiem bardzo ważny odczyt dotyczący zmiany zatrudnienia w sektorze pozarolniczym oraz stopa bezrobocia w Stanach Zjednoczonych. Rynki czekają na impuls, który mógłby osłabić dolara i dać oddech innym walutom i giełdom. Jeśli jednak dane znów okażą się lepsze od oczekiwań, dolar znów może zyskiwać, a pod presją może ponownie znaleźć się złoty.