Na razie rozgrzał się do tego stopnia, że ambasador Rosji w Ankarze Aleksiej Jerchow poskarżył się rządowym mediom rosyjskim, że tureccy internauci grożą mu się śmiercią. „Pożegnaj się z życiem” i „Nikt nie będzie po tobie płakał” piszą. Internauci piszą różne rzeczy, ale kontekst zmusza do poważnego traktowania: poprzednik Jerchowa, Andrej Karłow, został zastrzelony trzy lata temu, gdy przyszedł zwiedzać wystawę w Ankarze.
Emocje rozpaliły się w środę, gdy prezydent Recep Erdogan, oskarżył Rosję, że atakuje cywilów w Syrii i cynicznie sprawdza, na ile może sobie pozwolić wobec Turcji. Rosjanie (i Irańczycy) wspierają Baszara Asada, który od kilku tygodni, z widocznymi sukcesami, próbuje odbić ostatni spory fragment Syrii, kontrolowany przez rebeliantów (głównie radykałów islamskich, w tym terrorystów). Chodzi o Idlib, prowincję na północnym-zachodzie wcinającą się w terytorium Turcji.