Bilans dotyczy zgonów zarejestrowanych w szpitalach w ciągu 24 godzin między godziną 17.00 w sobotę a godziną 17.00 w niedzielę.
To już drugi dzień, kiedy zanotowano wyraźnie niższą liczbą zgonów oraz pierwszy dzień od 31 marca, gdy jest ona niższa od 400. Podkreślono jednak, że może to wynikać z faktu, że bilanse dotyczyły zgonów w weekend, gdy potwierdzanie danych jest czasem opóźnione. Chris Whitty, naczelny lekarz kraju, podkreślił, że spodziewa się, że tym razem dane także spływają wolniej, ale powtórzył jednocześnie, że epidemia zwalnia.
W Wielkiej Brytanii od początku epidemii życie straciło 21 092 ludzi. Eksperci uważają, że sytuacja powoli się stabilizuje, co widać po liczbie ludzi przebywających w szpitalach. Minister zdrowia podkreślił, że ponad trzy tysiące łóżek na oddziale intensywnej terapii jest pusta i dodał, że szpitale nie uległy przeciążeniu, czego obawiała się część lekarzy i specjalistów.
Rządowi eksperci ostrzegają jednak, że tempo spowolnienia epidemii nie jest wystarczające, aby mówić o poluzowaniu obostrzeń. - Z całą pewnością, jako cały kraj, nie mamy jeszcze za sobą szczytu epidemii - oceniłł Chris Whitty.
Wielka Brytania stała się piątym państwem, w którym liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa przekroczyła 20 tysięcy.