To zjawisko najmocniej na razie dotyka Rumunii. Z jednej strony na Zachód wyjechało stąd aż 4 mln osób (20 proc. społeczeństwa), rekord wśród krajów postkomunistycznych. Z drugiej poważna część wybrała Hiszpanię i Włochy, kraje szczególnie dotknięte przez pandemię. W Bukareszcie ocenia się, że od pojawienia się zarazy 1/3 emigrantów wróciła i na razie zamierza tu zostać. Liczba robi wrażenie: 1,3 mln osób.
Po Wielkanocy w Bułgarii pozostało ok. 100 tys. emigrantów, co przekładając na warunki polskie, oznaczałoby ok. 400 tys. osób. W Serbii prezydent Aleksandar Vučić uznał, że właśnie 400 tys. jego rodaków wróciło z Zachodu. Z kolei szef czeskiej dyplomacji Tomas Petricek powiedział, że do tej pory o status osiedlonego wystąpiło w Wielkiej Brytanii 37 tys. Czechów, mniej niż połowa społeczności tego kraju na Wyspach.
A co z Polakami? Ostatnie dane obejmujące okres do końca marca wskazują, że tylko 665 tys. naszych rodaków wystąpiło o uregulowanie pobytu w kontekście brexitu. To o wiele mniej niż często podawana liczba 1 miliona mających żyć w Królestwie. W marcu o status osoby osiedlonej wystąpiło 26 tys. polskich obywateli.
Przeprowadzony na londyńskim portalu Polish Express sondaż wskazuje, że 26 proc. Polaków rozważa powrót do kraju, a 62 proc. o tym nie myśli. Post jednej z czytelniczek, że wokół niej znika coraz więcej polskich znajomych, wywołał tu ożywioną dyskusję. – Tak, strach powoduje to, że ludzie ciągną do domu, do swojego środowiska – pisał jeden z internautów. – Z mojej okolicy ci, co mieszkali na „pokojach”, gdzie jedno tu, a rodzina w Polsce, to zjechali – uznała inna osoba.