Liczba ofiar broni palnej jest w Ameryce Łacińskiej wielokrotnie wyższa od średniej światowej. Na każdego młodego Niemca, Hiszpana, Polaka, Węgra czy Japończyka, który ginie od kul, przypada ponad 100 zabitych w ten sam sposób młodych Kolumbijczyków, Salwadorczyków czy Wenezuelczyków. W Kolumbii strzały z broni palnej kończą życie 65 na 100 tysięcy mieszkańców. To akurat jedyny kraj regionu, który toczy regularną wojnę z marksistowską partyzantką (Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii - FARC). Ale odsetek śmiertelnie postrzelonych jest również wysoki w Gwatemali (50), Salwadorze (45), Wenezueli (35) czy Brazylii (28).
Zwalczanie przemocy pochłania ponad 14 proc. PKB Ameryki Łacińskiej. Co gorsza, wysokie wydatki i polityczna wola rządzących nie gwarantują poprawy bezpieczeństwa, o czym świadczy przykład Meksyku. Odkąd prezydent Felipe Calderon wypowiedział wojnę miejscowym kartelom narkotykowym, rzucając do walki z nimi 36 tysięcy żołnierzy, w Meksyku rozszalała się przemoc. W tym roku pochłonęła już 2000 ofiar, w zeszłym - 5300. Próby skupowania nielegalnie posiadanej broni nie dały rezultatów, choć można było za nią dostać komputer i sprzęt AGD. Jak jednak zauważył jeden z meksykańskich ministrów, gdyby Calderon nie rzucił wyzwania kartelom, następnym prezydentem Meksyku mógłby zostać diler narkotyków.
W Kolumbii narkomafia działa ramię w ramię z partyzantami, którzy dla zysku ochraniają plantacje koki i ukryte w dżungli fabryczki pasty kokainowej. Trwa wojna, więc nie może brakować broni. Kluczową rolę w jej przemycie według hiszpańskiego dziennika „El Pais” odgrywa rządzona przez sandinistów Nikaragua. Potwierdziły to prowokacje przeprowadzone przez amerykańskie służby antynarkotykowe przeciwko międzynarodowym handlarzom broni Wiktorowi Butowi (czeka w Tajlandii na ekstradycję do USA) czy Monserowi al Kasarowi (został skazany w Nowym Jorku na 30 lat więzienia). Obaj byli gotowi dostarczyć FARC rosyjskie wyrzutnie rakiet ziemia – powietrze w identyczny sposób: drogą morską z Bułgarii lub Rumunii do Nikaragui, a stamtąd - w postaci zrzutów - do Kolumbii. Według rozmówców „El Pais” nie ma dowodów, że prezydent Daniel Ortega wie o przemycie, wiadomo natomiast, że nieraz udzielał schronienia członkom FARC.
Amerykę Łacińską zbroją nie tylko handlarze śmiercią w rodzaju Wiktora Buta. Lewicowe reżimy Wenezueli i Boliwii legalnie powiększają swoje arsenały, dokonując wartych miliardy dolarów zakupów w Rosji. Hugo Chavez sprowadził z tego kraju między innymi 100 tys. kałasznikowów. Nie wiadomo, ile już trafiło lub trafi w ręce przestępców. Znacznie większe zagrożenie stworzy jednak planowana w Wenezueli budowa (do roku 2010) dwóch fabryk produkujących na licencji rosyjskiej karabiny AK-103 i dostosowaną do nich amunicję.