Strzały na bratysławskim przedmieściu Devínska Nová Ves rozległy się o 10 rano. Jak donosił portal Pravda, wiadomość o strzelaninie błyskawicznie rozniosła się po okolicy. „Jakiś wariat biega po ulicy i strzela!” – mówił rozemocjonowany mężczyzna, który wskoczył do autobusu przejeżdżającego w pobliżu miejsca zdarzenia.
W telewizji i radiu nadawano apel policji, by nie wychodzić na ulice i nie zbliżać się do okien. Tramwaje i autobusy przestały kursować. Miasto zaczęło huczeć od plotek.
– Trzy osoby są w ciężkim stanie, przechodzą operację. Na miejscu strzelaniny było też trzyletnie dziecko, które zostało ranne – mówiła Dominika Sulkova, rzeczniczka służby zdrowia w Bratysławie. – Najciężej ranny spośród naszych pacjentów ma liczne rany postrzałowe brzucha, ale nie mam informacji, by jego życie było zagrożone.
Według czeskiej agencji CTK zabójca był pod wpływem narkotyków lub alkoholu. Niektóre źródła podawały, że po masakrze popełnił samobójstwo, inne, że został ujęty przez policję. Pojawiła się też informacja, że ofiary to Romowie. Na słowackich portalach internetowych natychmiast zaroiło się od wpisów osób komentujących wydarzenie. „Żadna szkoda! Cyganie to hieny najgorszego sortu. (...) Kto strzela do Cyganów, ten służy społeczeństwu!”. „Nie dziwię się temu strzelcowi. Przez rok miał do czynienia z Cyganami, wreszcie puściły mu nerwy” – na portalu Tv.noviny. sk można było znaleźć wiele tego rodzaju wpisów. Inni internauci protestowali: „Dlaczego plujecie na Romów, kiedy zabił biały?!”.
Po kilku godzinach komendant słowackiej policji Jaroslav Spišiak ujawnił wreszcie, że sprawca masakry, około 50-letni mężczyzna, nie żyje. Ruszył on na zbrodniczą eskapadę uzbrojony w trzy rodzaje broni palnej: dwa pistolety i karabin maszynowy. Rankiem wtargnął do jednego z mieszkań w bloku. Chodził od jednego pomieszczenia do drugiego, strzelając do domowników jak do kaczek. Ktoś z sąsiadów zawiadomił policję i na miejsce wyruszyły dziesiątki policyjnych samochodów.