Grupa demonstrantów zebrała się w stolicy, sprzeciwiając się przebywaniu w mieście milicyjnych grup, które odmawiają rozbrojenia się i opuszczenia stolicy. Dwa lata po obaleniu dyktatury Muammara Kadafiego ludność cywilna stanowczo domaga się bowiem pozbycia się powstałych w momencie obalenia dyktatury w 2011 roku, zbrojnych grup, które wcześniej walczyły z reżimem Kadafiego. Również libijski rząd stara się opanować sytuację i kontrolować milicje, które w praktyce rządzą znaczną częścią kraju.
W piątek setki ludzi z białymi (na znak pokoju) i narodowymi flagami zebrały się na jednym z głównych placów stolicy - Meliana Square. Tłum skierował się do siedziby milicji z Misraty, w dzielnicy Gharghour. Jak powiedział Saddat al-Badri przywódca lokalnej rady w Trypolisie, protestujący zachowywali się spokojnie, na co milicja odpowiedział ogniem. Funkcjonariusze najpierw strzelali w powietrze, ale kiedy tłum się nie uspokoił zaczęli strzelać do ludzi. - Protestujący byli nieuzbrojeni - dodaje Saddat al-Badri. Zgodnie z informacjami serwisu Al Jazeera rannych zostało ponad 200 osób.
Jak tłumaczył Saddat al-Badri, taki atak może spowodować dalsze walki w mieście. Serwis BBC podał, że już godzinę po ostrzelaniu demonstrantów, świadkowie widzieli uzbrojonego mężczyznę, który wtargnął do siedziby milicji. Sytuację starało się uspokoić też wojsko, próbując rozdzielić walczące grupy.
Premier Libii Ali Zeidan komentując działania milicji powiedział, że wszelkie zbrojne grupy musza opuścić stolicę, bez żadnego wyjatku. - Posiadanie broni poza armia i policja jest niebezpieczne - komentował premier.
Dwa lata po obaleniu dyktatury pułkownika Myammara Kadafiego, kraj jest podzielony i pogrążony jest w kryzysie. Podział pomiędzy władzami świeckimi, milicjami i islamistami pogarsza tylko sytuację i paraliżuje prace parlamentu. Wciąż też nie uchwalono nowej konstytucji.