"Rzeczpospolita": Polskie władze obawiają się, że ruszy wielka fala imigrantów z Ukrainy. Może to już się dzieje? Wiadomo ilu Ukraińców mieszka w Polsce?
Natalie Jaresko: Nie znam dokładnych liczb. Polska premier mówi nam o około 500 tys. Ukraińców. Ale to nie są koniecznie migranci, oni mają wizy i nie wiem, jak duża ich część to turyści lub przedsiębiorcy. Ale my na Ukrainie doskonale rozumiemy te obawy Polski i innych rządów europejskich ponieważ sami mamy półtora miliona uchodźców, którzy uciekli po aneksji Krymu i wybuchu wojny w Donbasie. Musimy im organizować mieszkania, szkoły dla dzieci - w niektórych częściach kraju są one przepełnione. Musimy też finansować zabezpieczenia socjalne. To wszystko jest bardzo trudne. Ale popieramy polską ocenę, że trzeba się koncentrować na pomocy dla uchodźców politycznych kosztem emigrantów ekonomicznych.
Ryzyko zasadniczego wzrostu w najbliższych miesiącach, latach liczby Ukraińców w Polsce istnieje?
Tego nie mogę przewidzieć. To, co mogę, to robić wszystko, aby nasza gospodarka funkcjonowała wystarczająco sprawnie aby takiej fali emigracji uniknąć. Trzeba więc powrócić do rzeczywistego wzrostu gospodarki, tworzenia miejsc pracy. Udało nam się już ustabilizować gospodarkę, inflacja jest pod kontrolą, tempo spadku produkcji przemysłowej zostało ograniczone. Zaczęliśmy tworzyć korzystne warunki dla prowadzenia biznesu, liberalizować przepisy. Udało nam się doprowadzić do restrukturyzacji długu, wypełniamy zobowiązania podjęte wobec MFW, co w przeszłości nie było oczywiste. To wszystko daje pewne poczucie zaufania i pomaga przedsiębiorcom. Ale powstrzymanie fali emigracji nie będzie tylko zależało od Ukrainy bo agresorem jest Rosja. Od paru tygodni rozejm jest przestrzegany, to świetnie. Ale tak było już w przeszłości. Dlatego kluczowym pozostaje wprowadzenie w życie porozumień z Mińska. Bo póki co w Donbasie, na terenach okupowanych przez Rosję, nie da się żyć. A więc aby uniknąć fali migracji trzeba wstrzymać wojnę.