We wcześniejszych felietonach z tego cyklu opisywałem języki programowania, które budowano z myślą o tym, żeby zapewnić maksymalną sprawność programistom. Majstersztykiem w tym zakresie był omawiany w poprzednim felietonie język C. Jest on tak wyrafinowany, że programista może osiągnąć cel (to znaczy zmusić komputer do wymaganego działania), pisząc program złożony zaledwie z kilku komend. W okresie entuzjastycznego upowszechniania tego języka dość popularna była zabawa (i rywalizacja!) programistów, którzy prezentowali kompletne programy w języku C o długości zaledwie jednej linijki. Jak wspomniałem, związany z tym był swoisty konkurs: wygrywał ten program, który takim mikroskopijnym programem potrafił zmusić komputer do najbardziej zaawansowanych i wyrafinowanych obliczeń.
Język C był więc mistrzowskim narzędziem dla mistrzów. Ale komputery chcieli programować także zwykli ludzie, dlatego w połowie lat 90. XX wieku zaczęto się rozglądać za jakimś językiem pozwalającym programować szybko, łatwo i przyjemnie. Takim językiem stała się Java.
Java i obiektowość
Twórcami Javy byli James Gosling, Mike Sheridan i Patrick Naughton. Pierwsza wersja tego języka powstała w 1991 r., lecz miała dość wąskie zastosowanie, bo miała służyć do obsługi telewizji interaktywnej i właściwie się nie przyjęła. Ale nowym językiem zainteresowała się firma Sun Microsystems, która w latach 90. miała dużą „siłę przebicia". Implementacja oznaczona Java 1.0 powstała w tej firmie w 1996 r. i od razu się spodobała. Możliwość stosowania tzw. apletów Javy na stronach www zapewniły wszystkie większe platformy i przeglądarki sieciowe, dlatego tym narzędziem zainteresowali się twórcy i użytkownicy tych stron, a to przełożyło się na mnogość programów pisanych w Javie na całym świecie.
Co spowodowało ten sukces? To, że cechą Javy jest obiektowość. Była to w latach 90. nowa (rewolucyjna!) filozofia tworzenia programów, bardzo aktualna do dziś.