Zasadniczo jest to kupowanie kota w worku. Światowe agencje podały wiadomość o osiągnięciu porozumienia między Unią i Wyspami w sprawie umowy o przyszłej współpracy 24 grudnia kwadrans przed piętnastą, gdy w domach w całej Europie zasiadano do wigilijnego stołu. Tym łatwiej opinia publiczna kupiła rytualne słowa o sukcesie, które padły ze strony negocjatorów obu stron.
– Zaczyna się czas narodowego odrodzenia – ogłosił szef brytyjskiej delegacji David Frost.
– Warto było walczyć, mamy zrównoważone porozumienie, które chroni interesy Unii – napisała na Twitterze szefowa Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen.
Koniec jurysdykcji TSUE
Liczący 1250 stron gęstego, prawniczego języka dokument został jednak ujawniony dopiero w sobotę, ledwie pięć dni przed upływem przejściowych regulacji o współpracy królestwa z Unią. Dlatego już w środę ma on zostać poddany pod głosowanie tak Izby Gmin, jak i Izby Lordów, co nie będzie najbardziej doniosłym momentem w długiej historii brytyjskiej demokracji. Parlament Europejski nie zgodził się na udział w tej grze – tu ratyfikacja nastąpi po Nowym Roku (od 1 stycznia umowa wejdzie w życie na zasadzie tymczasowej).
Mimo takiego pośpiechu już widać, że z zapisów porozumienia wyłania się podstawowa konkluzja: tak, jak oczekiwało 52 proc. Brytyjczyków głosujących za rozwodem z Unią cztery i pół roku temu, Wielka Brytania zerwała większość więzów zależności, jakie ją do tej pory wiązały z unijną centralą. Nie zgodziła się na utrzymanie jurysdykcji na Wyspach (poza Irlandią Północną) TSUE: ewentualne spory będzie rozstrzygał odrębny mechanizm arbitrażowy. Londyn nie będzie też automatycznie stosował unijnych reguł pomocy publicznej, ochrony środowiska czy praw socjalnych: ma jedynie utrzymywać „równorzędne" normy, jeśli chce zachować dostęp do jednolitego rynku. Wychodząc z unii celnej z UE (znów: oprócz Irlandii Północnej), królestwo otrzymuje swobodę prowadzenia własnej polityki handlowej, w szczególności z USA. Po 5,5-rocznym okresie przejściowym Londyn będzie mógł odzyskać też kontrolę nad swoimi łowiskami, choć jeśli się na to zdecyduje, to za cenę większych barier w dostępie do unijnego rynku.