Korespondencja z Brukseli
Premier Theresa May zakończyła pierwszą podróż po stolicach europejskich w nowej roli szefa brytyjskiego rządu. – To były głównie wizyty zapoznawcze, przedstawiła się liderom innych państw. Chciała też wysondować, jakie są ich czerwone linie, czyli priorytety w rozmowach o Brexicie – mówi Agata Gostyńska, ekspertka Centre for European Reform w Londynie.
May odwiedziła kraje najważniejsze z jej punktu widzenia. Niemcy, Francję i Włochy (największe w UE), Polskę (źródło najliczniejszej rzeszy migrantów na Wyspach) i Słowację (w tym półroczu kieruje rotacyjnie Unią). Na liście powinna się jeszcze znaleźć Hiszpania, ale tam ciągle nie ma nowego rządu, więc z rozmowami zapoznawczymi można jeszcze zaczekać.
Artykuł 50 później
Nowa premier osiągnęła cel minimum: zyskała przychylność – ze strony Berlina i Warszawy – i brak wrogości ze strony Paryża i Rzymu – w sprawie swojego wstępnego postulatu odsunięcia na przyszły rok terminu formalnego rozpoczęcia negocjacji w sprawie Brexitu. Uruchomienie artykułu 50 unijnego traktatu, który określa zasady wyjścia kraju z UE, związałoby ręce Londynowi, bo daje tylko dwa lata na negocjacje. Premier May chce najpierw przygotować się do tych rozmów i jest to zrozumiałe. – Dobre przygotowanie jest ważne, więc poczekamy – powiedziała Angela Merkel.
Po tych pierwszych spotkaniach widać ostrożność. May nie próbowała dzielić unijnych partnerów, choć oczywiście nigdy nie wiadomo, co działo się w rozmowach za zamkniętymi drzwiami. Ale publicznie takich sygnałów nie ma, na razie Unia prezentuje jeden front. – Im mniej spójne stanowisko Unii, tym większa siła Wielkiej Brytanii w negocjacjach. Rolą Donalda Tuska jako przewodniczącego Rady Europejskiej będzie tę jedność utrzymać – zauważa Gostyńska.