„Szpital Narodowy nie chce przyjmować pacjentów", „Opozycja bierze pod lupę wydatki w Szpitalu Narodowym" – to tytuły tylko dwóch z wielu artykułów o szpitalu tymczasowym w Warszawie. O pana miejscu pracy pisze się głównie negatywnie. Dlaczego?
Bo to wygodne z politycznego punktu widzenia. Szpital tymczasowy, który ma pomóc w sytuacji, gdy w normalnych nie będzie już miejsc, jest rodzajem polisy ubezpieczeniowej. Trudno nazywać idiotą kogoś, kto kupił polisę na samochód i go nie rozbił. Jeszcze kilkanaście lat temu mało kto w Polsce kupował AC, a dziś jesteśmy narodem, który na to stać. Podobnie stać nas na luksus ubezpieczenia się na wypadek kolejnej, wielkiej fali pandemii, która może przypominać wiosenne wydarzenia w Lombardii. A krytyka? Bujanie łódką w sytuacji powszechnego zagrożenia zdrowia i życia nie jest ani rozsądne, ani godne pochwały.