Joe Biden nie może się opędzić od koronawirusa. Gdy rok temu został wybrany do Białego Domu, jego wielką misją było ogarnąć wymykającą się spod kontroli pandemię. Odniósł kilka szybkich zwycięstw w walce z covidem, m.in. ustanawiając potężny pakiet stymulacyjny i rozpoczynając dystrybucję szczepionki.
4 lipca – Dzień Niepodległości – miał być też dniem, w którym Ameryka miała świętować pokonanie pandemii. Nie osiągnęła jednak wyników, jakie zakładała administracja, a krótko potem w świat oraz Stany Zjednoczone uderzył nowy i bardziej zakaźny wariant Delta, który przyczynił się do kolejnej fali zachorowań, wstrząsnął gospodarką kraju oraz sondażową popularnością prezydenta.
Pojawienie się omikrona wznowiło obawy przed kolejną, potencjalnie destrukcyjną, falą wirusa, która zagrozić może nie tylko zdrowiu publicznemu, ale również planom Białego Domu skupienia się na legislacyjnej agendzie Bidena, wysiłkom skierowanym na okiełznanie inflacji oraz problemów z łańcuchem dostaw.
Jesteśmy zmęczeni
– Ten wariant jest powodem do niepokoju, ale nie paniki. Mamy najlepsze szczepionki na świecie, najlepsze lekarstwa i naukowców – uspokajał Joe Biden w ubiegły poniedziałek. Jednak Biały Dom doskonale zdaje sobie sprawę z politycznego zagrożenia, jakie kolejny wariant i potencjalna kolejna fala zachorowań niesie ze sobą, oraz z tego, że naród nie zareaguje pozytywnie na obostrzenia, nawet jeżeli prezydent Biden poprosiłby go o wyrozumiałość.
– Wciąż jesteśmy w środku walki z pandemią. Ludzie mają już jej dość i są zmęczeni. My też – powiedziała Jen Psaki, sekretarz prasowa Białego Domu.