Po fatalnym debiucie na początku roku Unia stała się jednym z liderów szczepień. Komisja Europejska dostarczyła tyle szczepionek, że najlepiej zorganizowane kraje były w stanie w pełni zaszczepić między 80 a 90 proc. dorosłych mieszkańców. Średnio w UE zaszczepione jest 67 proc. dorosłej populacji, a przy obecnym tempie szczepień – 2,3 mln tygodniowo – cel 70 proc. powinien zostać osiągnięty do połowy września.
Pfizer ratuje Unię
Komisja Europejska w lutym tego roku zapowiadała dostarczenie do końca lata szczepionek umożliwiających zaszczepienie 70 proc. dorosłej populacji.
Wtedy zapowiedź ta wydawała się nierealna. Co prawda BioNTech/Pfizer wywiązywał się ze swoich zobowiązań, a nawet zapowiadał zwiększenie dostaw dzięki szybkiej rozbudowie mocy produkcyjnych, ale drugi główny dostawca – AstraZeneca – okazał się być niewiarygodny i co rusz redukował plany dostaw. Wojna z brytyjsko-szwedzkim koncernem doprowadziła do zaostrzenia relacji z Wielką Brytanią (UE żądała dostaw z brytyjskich fabryk koncernu). Finał nastąpił w sądzie arbitrażowym, który częściowo przyznał rację KE, nakazując AstraZenece zwiększenie dostaw.
To wszystko nie miało już jednak praktycznego znaczenia dla UE, gdzie rosła niechęć do tej szczepionki po tym, jak wyszły na jaw przypadki bardzo rzadkich, ale poważnych powikłań po jej podaniu.
Problemem dla UE był też brak szczepionek od nowych producentów. Co prawda miała jeszcze dostawy od Moderny, ale amerykański koncern nie był w stanie znacząco ich zwiększyć. Pojawiła się bardzo praktyczna, bo jednodawkowa szczepionka Johnson & Johnson. Jednak podobnie jak AstraZeneca mogła w bardzo rzadkich przypadkach powodować poważne zakrzepy krwi. Poza tym producent nie był w stanie zwiększyć dostaw. Wreszcie niewypałem okazała się inwestycja w CureVac – bardzo obiecujące niemieckie laboratorium, które pracowało nad preparatem opartym na sprawdzonej już technologii mRNA używanej przez BioNTech/Pfizer i Modernę. Niestety, w wypadku CureVac testy wykazały niską skuteczność i nie wprowadzono jej do produkcji.