Wynik środowego głosowania w Senacie był przykrą niespodzianką dla partii premiera José Zapatero. Socjaliści uzgodnili z ugrupowaniami reprezentowanymi w izbie wyższej parlamentu, że zagłosują przeciw wnioskowi zgłaszanemu przez główną siłę opozycji, prawicową Partię Ludową (PP). Jakież było ich zdziwienie, gdy PP poparli katalońscy chadecy (CiU) i nawaryjscy konserwatyści (UPN). Wniosek przeszedł 131 głosami przeciw 129.
Zanim sprawą zajął się Senat, noszenia burek i nikabów zaczęły zakazywać hiszpańskie miasta. Wywołany do tablicy rząd obiecał, że problem ten ureguluje nowa ustawa o wolności religijnej. Przeforsowany przez PP wniosek stawia go w niezręcznej sytuacji. Trudno mu podważać argument, że burka to przejaw dyskryminacji kobiet i pogwałcenie zasady równości płci, oczka w głowie Zapatero. Z drugiej strony obawia się gniewu meczetów, które już po lokalnych zakazach nie kryły oburzenia. Bojąc się zadrzeć z ekstremistami, rząd chciał zabrać się do sprawy burek delikatnie. Zamiast zakazów proponował edukację i łagodną perswazję. Poprawka socjalistów do wniosku PP mówiła o współpracy ze społecznością muzułmańską i wpajaniu szacunku do kobiet.
Teraz oskarżają PP o demagogię i podlizywanie się wyborcom. Straszą radykalizacją liczącej około półtora miliona wiernych społeczności islamskiej w Hiszpanii. – To, co dziś nie jest problemem, stanie się nim w przyszłości – ostrzegła socjalistyczna senator Leire Pajín.
Hiszpańscy socjaliści znaleźli sojusznika w Radzie Europy, która w środę przestrzegła przed zakazywaniem burek. Tłumaczyła, że presja środowiska na kobiety może sprawić, iż wiele żyjących w krajach Europy muzułmanek w ogóle przestanie wychodzić na ulicę, nie mówiąc o podejmowaniu pracy.