Warunkiem podpisania porozumienia o współpracy z NATO postawionym przez Moskwę jest zakaz umieszczania w nowych państwach sojuszu w Europie Środkowej „znacznych sił bojowych” – twierdzi rosyjski „Kommiersant”. Według gazety minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow w grudniu 2009 r. przekazał kierownictwu sojuszu dokument „Porozumienie o podstawach stosunków między Rosją a NATO”. Od tamtej pory toczą się negocjacje na temat interpretacji zapisu dotyczącego nierozmieszczania w należących do sojuszu państwach Europy Środkowej „znacznych sił bojowych”. Spór dotyczy znaczenia terminu „znaczne siły”.
Według Rosji taką siłą jest brygada (3 – 5 tys. żołnierzy) i każda większa jednostka. Jak sugerował przedstawiciel Rosji przy NATO Dmitrij Rogozin, za „znaczne siły” można by też uznać pułk lotnictwa. Zdaniem gazety NATO chce postawić poprzeczkę znacznie wyżej. Rozmowy mają być kontynuowane podczas planowanej na listopad wizyty w Moskwie sekretarza generalnego NATO Andersa Fogha Rasmussena. – Proponowane przez nas porozumienie ma na celu zabezpieczenie maksymalnego poziomu zaufania między stronami w sferze militarnej w warunkach transformacji NATO i przeprowadzanej w Rosji reformy armii – powiedział Rogozin.
Według ekspertów Rosja nie jest w stanie zrównoważyć siły sojuszu militarnie, próbuje więc doprowadzić do stworzenia prawnych i politycznych gwarancji, że obie strony nie uznają się wzajemnie za przeciwników. Jednostronność proponowanych ograniczeń Rosjanie tłumaczą tym, że to nie Rosja, ale NATO się rozszerza.
Specjalista ds. bezpieczeństwa Aleksander Konowałow w rozmowie z „Rz” podkreśla, że w Rosji ścierają się dwie koncepcje polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. – Jedna głosi, że Rosja i Zachód mają wspólnych wrogów. Można ją umownie nazwać polityką Miedwiediewa-Ławrowa. Druga, nazwijmy ją polityką Putina-Patruszewa (sekretarz Rady Bezpieczeństwa), odzwierciedlona w naszej doktrynie wojennej, ma konfrontacyjny charakter wobec Zachodu – tłumaczy.
– I właśnie tym ostatnim siłom zależy na podgrzewaniu emocji związanych z „natowskim zagrożeniem” – dodaje.