Różnice między uczestnikami spotkania w stolicy Peru były tak znaczne, że nawet przedłużono je o dwa dni. Ale dłuższa debata nic nie dała. Szczególne emocje wywołały przyszłe ograniczenia emisji dwutlenku węgla.

W rezultacie 37-stronicowy dokument końcowy zawiera wiele sprzecznych ze sobą zapisów, głównie dlatego, że wpisano do niego pozycje poszczególnych państw, które nie chciały ze sobą zawrzeć kompromisu. „Jako tekst nie jest on perfekcyjny, ale przynajmniej zawiera pozycje poszczególnych stron" – powiedział o nim peruwiański minister środowiska Manuel Pulgar-Vidal, który jako gospodarz przewodniczył obradom.

Najbardziej ostry okazał się podział między biednymi i bogatymi państwami. Te pierwsze domagały się, by te drugie sfinansowały ograniczenia w emisji nakładane na wszystkich. W ostatecznej wersji dokumentu znalazło się jedynie sformułowanie, że państwa „niosą wspólną, ale zróżnicowaną odpowiedzialność" za zapobieganie zmianom klimatycznym.

Uczestnicy ustalili jedynie, że na konferencje w grudniu 2015 roku w Paryżu każde państwo powinno przyjechać z propozycją dobrowolnych ograniczeń, które gotowe są wprowadzić. Jednak za rok we francuskiej stolicy powinien zostać podpisany ostateczny dokument. Ale różnice między państwami uczestniczącymi w jego tworzeniu są tak znaczne, że nawet nie mogły uzgodnić działań, jakie gotowe byłyby same podjąć już w pierwszym półroczu przyszłego roku