Autorką poruszającej książki jest Jana Koch Krawczak. Długie blond włosy, lekko zadarty nosek i śmiejące się oczy - nic nie zdradza jej traumatycznej przeszłości. Sobotnie popołudnie to czas na spacer z córką i mężem. Sielanka, o której Jana nawet w najtrudniejszych momentach życia, nigdy nie przestała marzyć. Choć od bolesnych wydarzeń minęło wiele lat, dopiero teraz mieszkająca w niemieckim Karlsruhe Polka zdecydowała się opublikować swoje przeżycia. Książka pod tytułem „Du verreckst schon nicht!" okazała się w Niemczech wielkim sukcesem wydawniczym.
Przecież nie zdechniesz!
- Żadna kobieta nie marzy by zostać prostytutką. Zawsze kryje się za tym bezradność i ucieczka. Mnie w prostytucje wpędziła moja matka, której nigdy nie obchodziłam - przyznaje Jana. Samotność, izolacja i strach, tak dziś wspomina swoje dzieciństwo była prostytutka. Wiele chwil najchętniej wyrzuciłaby by z pamięci.
Matka przyszła do mnie w nocy do pokoju i wrzaskiem wyrwała mnie ze snu: "Ty głupia krowo, znowu nie wyrzuciłaś śmieci. "Natychmiast wręczyła mi worek i bijąc wyrzuciła za drzwi. Nie miałam nawet czasu ubrać pantofli.(...) Kiedy wróciłam, nikt nie otworzył mi drzwi. Naciągnęłam więc piżamę na moje gołe stopy i skuliłam się. - wspomina w swojej autobiografii.
Losem kilkuletniej dziewczynki nie interesował się nikt. Spanie w nocy na wycieraczce przed domem stało się rytuałem. - Mam żal do mamy, że zrujnowała mi dzieciństwo - przyznaje dorosła już Jana. Życie w ciągłym strachu sprawiło, że 13-latka odważyła się targnąć na swoje życie. Zażyła dwa opakowania leków, myślała, że to wystarczy. - Przecież nie zdechniesz! - powiedziała wtedy do mnie matka, a ja paradoksalnie poczułam, że dalej chcę żyć - przywołuje tamte chwile autorka publikacji.
Szukając akceptacji
Tylko jak? To pytanie Jana zadawała sobie w kółko. By zdobyć uznanie dziewczynka zaprzyjaźniła się z bandą wyrostków, którzy rabowali sklepy i samochody. - To była moja nowa rodzina - wspomina. Łupy z obrabowanych supermarketów oddawała matce. Jedynie w takich chwilach mogła cieszyć się jej uwagą. Zasada była prosta: im zdobycz była cenniejsza, tym dłużej matka nie robiła awantur. - Była materialistką, zależało jej tylko na pieniądzach - dodaje Jana. Przygoda skończyła się, gdy policja zamknęła dziewczynę w poprawczaku.