Na samym początku debaty kandydaci odmówili podania sobie rąk na przywitanie, nadając debacie wrogiego i burzliwego tonu. Komentatorzy przyznają, że Donald Trump był o wiele lepiej przygotowany do tej debaty niż do poprzedniej, i nie przepuszczał okazji atakowania swojej rywalki.
Dwa dni przed debatą media Stanach Zjednoczonych żyły nagraniem z 2005 r., na którym słychać jak republikański kandydat w niecenzuralny sposób i bez szacunku wypowiada się na temat kobiet. Po opublikowaniu tego nagrania ponad 30 prominentnych polityków republikańskich postanowiło wycofać poparcie dla kandydata swojej partii, nawołując go do wycofania się z kandydowania. Kontrowersyjne nagranie stało się przedmiotem burzliwej dyskusji już w pierwszej części debaty. Trump tłumaczył się, że to były nic nie znaczące rozmowy w szatni, stwierdził, że ma ogromny szacunek dla kobiet i aby odwrócić uwagę od siebie zaczął mówić o byłym prezydencie Billu Clintonie i jego rzekomych wykroczeniach seksualnych. Natomiast tuż przed debatą pojawił się na konferencji prasowej z, dziś 73-letnią, Juanitą Broaddrick, emerytowaną pielęgniarką, która twierdziła, że Bill Clinton zgwałcił ją, a Hillary Clinton pomogła mężowi zataić ten fakt. Na konferencji prasowej były jeszcze trzy inne kobiety, w tym Paual Jones, która oskarżyła Billa Clintona o napastowanie seksualne. Potem siedziały na widowni podczas debaty.
"Patrzcie na Billa Clintona. To co on zrobił kobietom jest o wiele gorsze niż moje słowa" – stwierdził Trump. Hillary Clinton natomiast w odpowiedzi zacytowała słowa Michelle Obamy: "Jak ktoś się zniża, idźcie wyżej". Przypomniała, że oprócz kobiet Trump obraził też Meksykanów, imigrantów, weteranów wojennych i wiele innych grup społecznych.
W drugiej debacie prezydenckiej między Hillary Clinton a Donaldem Trumpem pytania zadawali obywatele z widowni. W dużej mierze dotyczyły kontrowersji, a moderatorzy – Martha Raddatz z ABC News i Anderson Cooper z CNN próbowali kontrolować dyskusję, kilkakrotnie upominając obu kandydatów. Kandydaci wypowiadali się m.in. na temat podatków, sytuacji w Syrii, reformy systemu ubezpieczeń zdrowotnych przeprowadzonej przez Baracka Obamę, podejścia do muzułmanów, sądu najwyższego i polityki energetycznej.
Chcąc wybrnąć z dyskusji o jego niecenzuralnej wypowiedzi na nagraniu, Donald Trump przekierował dyskusję na temat prywatnego serwera sekretarz stanu Hillary Clinton i jej emaili. "Jak wygram, to poinstruuję prokuratora generalnego aby wyznaczył specjalnego prokuratora do przeprowadzenia śledztwa w tej sprawie. Prawdę mówiąc to powinnaś się wstydzić. Nigdy nie mieliśmy do czynienia z tyloma kłamstwami i oszustwami" – powiedział Trump, dodając za chwilę, że Clinton znalazłaby się w więzieniu, gdy on zostałby prezydentem.
W pytaniu dotyczącym podatków, Trump, który obiecuje obniżenie podatków dla najbogatszych i klasy średniej, praktycznie przyznał się do tego, co kilka dni wcześniej wyjawił "New York Times" – że przez 18 lat nie płacił podatku, bo w 1995 r. wykazał stratę w wysokości prawie miliarda dolarów i skorzystał z luki prawnej. "Wykorzystałem lukę prawną. Tak samo jak Warren Buffet, George Soros i wiele innych ludzi, od których Hillary otrzymuje pieniądze" – powiedział Trump dodając, że zna prawo podatkowe lepiej niż ktokolwiek inny. "Trump żyje w alternatywnej rzeczywistości" – stwierdziła Hillary Clinton. "To zabawne słyszeć teorie podatkowe od kogoś, kto nie płacił podatków od 20 lat. Donald zawsze się troszczy o siebie. Zmniejszy podatki najbogatszym, a ucierpi na tym klasa średnia" – powiedziała Clinton, przypominając, że ona chce podwyższyć podatki dla najbogatszych, żeby ulżyć finansowo klasie średniej.