Najmniej dzieci rodzi się na Podlasiu i w Opolskiem, ale i tu noworodków jest więcej niż jeszcze kilka lat temu. – Wypadamy gorzej niż reszta Polski, bo w naszym regionie wiele osób ma podwójne obywatelstwo, od lat pracuje na Zachodzie – tłumaczy dr Wojciech Guzikowski, opolski konsultant ds. położnictwa i ginekologii.
Co nie znaczy, że rodzi się tu mało dzieci: każdej doby przynajmniej 17. – Wszystkie sale mamy pełne. Cieszę się, że ich nie likwidowaliśmy. Przylatują do mnie pacjentki z Hiszpanii, Irlandii, Szkocji. Tutaj chcą rodzić – dodaje Guzikowski.
– Z miesiąca na miesiąc w całym kraju rodzi się coraz więcej dzieci. Jest ich wyraźnie więcej niż rok temu, najwięcej urodziło się w lipcu i sierpniu – opowiada Sławomir Janus, dyrektor Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie, który zbiera informacje o wszystkich noworodkach w Polsce. Do tej pory badania Eurostatu pokazywały, że Polki rodzą najmniej dzieci w Europie.
Jakie to niesie konsekwencje? W dużych miastach brakuje miejsc dla noworodków, szczególnie dla tych, które rodzą się za wcześnie. Brakuje też miejsc w przedszkolach i żłobkach. – Pracujemy nad ustawą, która pozwoli je zakładać na prostych, mniej biurokratycznych zasadach – zapewnia minister pracy Joanna Kluzik-Rostkowska. – Musimy je wyjąć spod kurateli Ministerstwa Zdrowia. Teraz żłobek jest niepublicznym zespołem opieki zdrowotnej i dotychczas łatwiej go było zlikwidować, niż otworzyć. Tak robiono przez ostatnie lata.
Blisko 800 małych wiejskich gmin w ogóle nie ma przedszkoli. Samorządy masowo likwidowały przedszkola i żłobki w czasie niżu demograficznego.