Polacy ciągnęli przez Berg, by handlować na Mexikoplatz w Wiedniu. Propaganda atakowała spekulantów sprzedających podróbki na słowackich targach, że piją i kradną, by „zarobić, ale się nie narobić”. Ten obraz trwa. Jeszcze kilka dni temu znajoma pielęgniarka zapytana, z czym jej się kojarzy Polska, odpowiedziała: – Ze strajkami i protestami. Czy wy kiedykolwiek pracujecie?
Zupełnie inną opinię mają o nas słowackie elity: – W latach 60. jedyne dostępne dobre książki socjologiczne były książkami polskimi. Na studiach prosiliśmy, by otworzyć kurs języka polskiego – opowiada Magda Vaszariova, była ambasador Słowacji w Warszawie. – W latach 70. polskie gazety były naszym oknem na świat.
Już po wejściu obu krajów do Unii Polska zaczęła kojarzyć się Słowakom z narastającą konkurencją: tańszymi meblami, choinkami i glazurą.
Po wejściu do UE Polska zaczęła się kojarzyć z konkurencją
Słowackie rodziny ruszyły na zakupy do Jabłonki i Nowego Targu, a media zaczęły ostrzegać przed podłą jakością polskich towarów i obrotnymi handlarzami, którzy czyhają na łatwowiernych sąsiadów z południa. Pisano, że „polskie jabłka są tańsze i gorsze”, że „ziemniaki są chore, a nawet niebezpieczne dla życia”, a „plastikowe okna są poniżej dopuszczalnych norm UE”.