Przed drugą wojną światową językiem tym mówiło ponad trzy miliony obywateli II Rzeczypospolitej. Można go było usłyszeć na ulicach i zobaczyć na sklepowych szyldach Warszawy, Wilna, Białegostoku i innych polskich miast. Jidysz – język Żydów Europy Środkowo-Wschodniej – odszedł jednak w zapomnienie po tym, jak większość mówiących nim ludzi została wymordowana przez Niemców. Tak się przynajmniej wydawało.
– W ostatnich latach obserwujemy niesamowite zjawisko. Jidysz odżywa! Coraz więcej osób mówi tym językiem, coraz więcej małżeństw uczy swoje dzieci jidysz jako pierwszego języka – mówi „Rz” Paul Glasser, badacz z nowojorskiego Żydowskiego Instytutu Naukowego (instytucji założonej w 1925 roku w Wilnie i przeniesionej w trakcie wojny do USA).
Instytut prowadzi w jidysz lektoraty, wykłady i wakacyjne kursy. Wydaje w tym języku wiele książek. – Na całym świecie jidysz mówi już od pół miliona do 750 tysięcy osób. Kolejne kilka milionów go rozumie. Chodzi głównie o ortodoksyjnych Żydów w Izraelu, ale także o osoby mieszkające w Nowym Jorku, Montrealu, Antwerpii, Paryżu i wielu innych miejscach. A ci ludzie mają dużo dzieci – podkreśla Glasser.
Jedną z osób, które używają jidysz w domu, jest prof. Jennifer Wollock z Uniwersytetu A&M w Teksasie. – Mój dziadek obawiał się, że kiedyś nie będzie mógł się porozumieć z własnymi wnukami. Właśnie dlatego chcemy, by nasze dzieci znały jidysz. To język naszej kultury, historii i tradycji. To spuścizna, którą musimy pielęgnować – powiedziała „Rz”.
Problem w tym, że wśród wielu Żydów – szczególnie w Izraelu – jidysz wywołuje negatywne emocje. W 1948 roku, gdy powstało państwo żydowskie, od razu postanowiono, że jego oficjalnym językiem będzie hebrajski. Był to jeden z symboli odrodzenia narodu żydowskiego, który od tamtego momentu miał być narodem wojowników. Jidysz kojarzono zaś z europejskimi Żydami, którzy rzekomo nie stawiali oporu wobec mordujących ich Niemców.