Tym razem przedsięwzięcie spotkało się z ostrą krytyką feministek.

Na stronach „Kalendarza Ryanair 2009” swoje wdzięki prezentują bowiem ubrane w bikini stewardesy. W kalendarzu są: „Andrea – miss pompy paliwowej”, „Luciana – miss wieży kontrolnej” i „Loredana – miss pasa startowego”. Inne dziewczęta zostały sfotografowane w kokpicie, na schodach prowadzących do samolotu, w hangarze czy środku silnika.

– To idealny prezent na święta czy Nowy Rok. Przypomni ludziom nie tylko o tym, że Ryanair to ich ulubiona linia, ale także o tym, jakie wspaniałe dziewczyny można spotkać na pokładach naszych maszyn – zachwalał kalendarz cytowany przez brytyjski dziennik „Daily Mail” rzecznik Ryanaira. W zeszłym roku „charytatywny kalendarz” przyniósł 70 tys. euro zysku, w tym roku – cyfra ma być dużo wyższa.

Nie przekonuje to jednak feministek. Hiszpański Instytut Kobiet już zapowiedział, że złoży pozew przeciwko liniom i prześle oficjalny protest do władz Irlandii oraz instytucji unijnych. – W kalendarzu przedstawiono tylko kobiety, podczas gdy w liniach lotniczych pracuje też wielu mężczyzn – tłumaczyła rzecznika instytutu María Jesús Ortiz. – Gdyby na zdjęciach byli także panowie, nie byłoby problemu – dodała. I tu powstaje dylemat. Gdyby linia zadośćuczyniła postulatom bojowniczek o prawa kobiet, to czy kalendarz nadal cieszyłby się powodzeniem wśród nabywców? Pewnie nie. Ale w takim przypadku bezdomni z Dublina musieliby się obyć bez pomocy.