Z euro po karkovickę do Krosna

Klienci sklepów w Krośnie zachęty do zakupów słyszą po słowacku. Handlowcy i właściciele ośrodków narciarskich z południa Polski zarabiają dzięki nowej walucie na Słowacji

Publikacja: 28.01.2009 02:49

Gdy Słowacy szturmują polskie sklepy, polscy klienci zniknęli ze sklepów słowackich. – Kupowaliście

Gdy Słowacy szturmują polskie sklepy, polscy klienci zniknęli ze sklepów słowackich. – Kupowaliście ogromne ilości, a teraz nikt już tu nie zagląda – martwi się Viera Staurovska, właścicielka sklepu w Hunkovcach

Foto: Fotorzepa, Krz Krzysztof Łokaj

Targowisko w Krośnie. Największy polski bazar dla Słowaków. Przyjeżdżają z okolic Koszyc, Preszowa, Michalowiec. – Dla nas to świetny interes: wymienić euro na złotówki i kupić towar, bo wasza waluta kiepsko stoi – mówi Marina ze Śvidnika,

50 kilometrów od Krosna. – Kupują wszystko: odzież, meble, artykuły chemiczne, a przede wszystkim artykuły spożywcze – wylicza sprzedawczyni z bazaru. Największym powodzeniem cieszy się mięso, zwłaszcza drób. – Bo u was jest takie tanie i smaczne – tłumaczy Marina. Kupiła kilka kilogramów steniny (kurzych udek) po 1,55 euro, karkovicki (karkówki) po 4,15 euro, trochę wędlin. – To też dla sąsiadów, by nie tracić na paliwo – wyjaśnia. Na karteczkach spisała, co dla kogo. – I kilogram vegety – prosi. Ma jeszcze kupić drewniane karnisze, zasłony, pufy, dresy.

– U nas brakuje takich bazarów. Jest swojsko i można się potargować – chwali Martin, który aż spod Koszyc przyjechał po komplet mebli wypoczynkowych. – U nas takie meble kosztują trzy razy tyle – dodaje. Umawia się ze sprzedawcą, że za tydzień przyjedzie po meble do kuchni.

[srodtytul]Ceny także w koronach[/srodtytul]

Ulubiony sklep Słowaków, w którym zaopatrują się w artykuły do wyposażenia domu, to Merkury Market w Krośnie. Z głośników słychać zaproszenie do zakupów, po słowacku. Sprzedawca Paweł Owczarski wylicza, że najlepiej schodzą panele, płytki, żyrandole, akcesoria do łazienek. – Są tańsze i bardziej eleganckie od naszych – chwali Gabriel Benesz ze Stropkova. Również na bazarze reklamy są w języku słowackim. Ceny w euro, koronach i złotych. – By mogli sobie łatwo przeliczyć, bo Słowacy się jeszcze gubią z tym euro – tłumaczy sprzedawczyni.

Polscy handlowcy szybko zareagowali na słowackie potrzeby, zakładają tam swoje firmy i sklepy. – Szef jeszcze przed zamianą korony na euro założył firmę w Michalowcach i już widać, że to był doskonały pomysł – mówi Mateusz Król z krośnieńskiej firmy Agal. Słowakom sprzedają i montują okna. Firma zwiększyła zatrudnienie do 30 osób.

– Liczymy na Słowaków, zwłaszcza teraz, gdy wiele zakładów zwalnia pracowników – mówią sprzedawczynie z bazaru, który dla wielu mieszkańców miasta jest głównym źródłem utrzymania.

[srodtytul]Będzie prawdziwy najazd[/srodtytul]

Z handlu z sąsiadami żyje nie tylko Krosno. Władze Nowego Targu myślą o budowie nowego, wygodniejszego targowiska. – Styczeń zawsze jest słaby, a teraz jeszcze były silne mrozy. Ale jak utrzyma się wysoki kurs euro, to będzie prawdziwy najazd Słowaków – mówił w połowie miesiąca burmistrz Marek Fryźlewicz. I się nie mylił. W sobotę na bazar przyjechało wielu słowackich klientów.

[wyimek]W słowackich pensjonatach i na stokach w ferie jest ok. 20 proc. mniej polskich narciarzy i turystów[/wyimek]

W Małopolsce duże targowisko jest też w przygranicznej Jabłonce. – Z dnia na dzień mam więcej klientów ze Słowacji. Wymieniają euro na złotówki i ruszają na zakupy – cieszy się Jan Kuczkowicz, właściciel tamtejszego kantoru. Zadowolony jest też Grzegorz Kondys ze składu budowlanego w Jabłonce: – Słowacy kupują dużo węgla, wełny izolacyjnej, kleju, regipsów.

Ilu Słowaków po wejściu do strefy euro jeździ do Polski? Takich danych na razie nie ma.

– Ale gołym okiem widać więcej samochodów ze słowacką rejestracją, zwłaszcza w okolicach supermarketów – twierdzi rzecznik Karpackiego Oddziału Straży Granicznej mjr Marek Jarosiński.

[srodtytul]W Polsce radość, na Słowacji smutek[/srodtytul]

Krajna Polana, 40 kilometrów od Krosna, tuż za granicą słowacką. W wiosce więcej sklepów niż domów. “U nas najtaniej” – zachęcają reklamy w języku polskim.

Do niedawna sklepy dla Polaków to był najlepszy biznes. Na parkingach brakowało miejsca dla samochodów z polskimi rejestracjami. Po wejściu do strefy Schengen nikt nie kontrolował hektolitrów wódki, koniaków i piwa oraz słodyczy przewożonych przez granicę. – Nasi zrobili na tym fortuny, a i wam się opłacało – mówią chłopi przed sklepem, popijając Złotego Bażanta. – To już się nie wróci.

Teraz parking pusty, w sklepie żadnego klienta. Tak jest od nowego roku. – Mocne euro sprawiło, że Polacy natychmiast zrezygnowali z zakupów. To dla nas katastrofa – żali się sprzedawczyni, urocza blondynka Marina Langerova. – Jak już ktoś się zatrzyma, to kupuje najwyżej kilka butelek piwa, a kiedyś samochody uginały się pod ciężarem towarów.

To samo w pobliskich Hunkovcach. Viera Staurovska trzy lata temu otworzyła sklep dla Polaków. Zdążyła urządzić dom i trochę odłożyć. – Kupowaliście ogromne ilości, a teraz nikt już tu nie zagląda – rozkłada ręce. Martwi się, że będzie musiała zamknąć interes.

Handel był podstawą utrzymania wielu mieszkańców północno-wschodniej Słowacji. – To najbiedniejszy region Unii Europejskiej i jak padnie handel, pozostanie nam tylko socjal – dodaje Viera. Zastanawia się, czy nie przenieść sklepu do Polski.

Teraz Polacy najchętniej kupują na Słowacji maść końską – specyfik rozgrzewający mięśnie.

[srodtytul]Kogo stać, wybiera Włochy[/srodtytul]

Gorzej jest też z turystami. Przez wiele lat Polakom opłaciło się jeździć do słowackich parków wodnych i na narty.

– Słowacja jest dla polskiego turysty o 20 – 25 proc. droższa niż przed rokiem – mówi Piotr Długosz prowadzący w Oravicach ze słowackimi partnerami popularne kąpielisko termalne Meander i stację narciarską. Wini za to nie wzrost cen na Słowacji po wprowadzeniu euro, bo władze mocno ich pilnują, ale gwałtowny spadek kursu złotego.

– Dzienny skipass w słowackich Wysokich Tatrach kosztuje 27 euro, a w Oravicach 22,5 euro. U nas można jeździć znacznie taniej. No, może z wyjątkiem Kasprowego Wierchu – wylicza Piotr Siuta z Centrum Imprez Turystycznych i Rekreacji Tatra Travel w Zakopanem. Efekt? W słowackich pensjonatach i na stokach w ferie jest ok. 20 procent mniej polskich narciarzy i turystów.

[wyimek]U nas brakuje takich targowisk. Jest taniej, swojsko i można się potargować – chwalą Słowacy polskie bazary[/wyimek]

– Część naszych klientów rezygnuje ze słowackiej oferty i wybiera polskie ośrodki narciarskie. Kogo stać, ten woli jechać do Austrii czy Włoch – przyznaje Adam Pęcherek, współwłaściciel rzeszowskiego biura podróży Columbus.

Spadek liczby polskich narciarzy potwierdza też Jan Bosnovic, dyrektor Narodowego Centrum Turystyki Słowackiej w Warszawie. – Ale u nas można pojeździć bez kolejek do wyciągów – zachęca.

– Tylko się cieszyć, bo Polacy zostaną w kraju i dadzą nam zarobić – zaciera ręce starosta tatrzański Andrzej Gąsienica-Makowski. Zadowolony jest tym bardziej, że Słowacy coraz częściej korzystają z polskiej oferty. – Przyjeżdżają po pracy, by pojeździć u nas do godz. 21 na oświetlonym stoku – mówi Stanisław Gut ze stacji narciarskiej w Witowie.

Ale Słowacy próbują ratować sytuację. – Zaczęły do nas napływać ze Słowacji tańsze, promocyjne oferty, nawet po 9 euro za nocleg w pensjonacie – opowiada Piotr Siuta z biura Tatra Travel. [i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autorów:

[mailto=j.matusz@rp.pl]j.matusz@rp.pl[/mail], [mailto=j.sadecki@rp.pl]j.sadecki@rp.pl[/mail][/i]

Targowisko w Krośnie. Największy polski bazar dla Słowaków. Przyjeżdżają z okolic Koszyc, Preszowa, Michalowiec. – Dla nas to świetny interes: wymienić euro na złotówki i kupić towar, bo wasza waluta kiepsko stoi – mówi Marina ze Śvidnika,

50 kilometrów od Krosna. – Kupują wszystko: odzież, meble, artykuły chemiczne, a przede wszystkim artykuły spożywcze – wylicza sprzedawczyni z bazaru. Największym powodzeniem cieszy się mięso, zwłaszcza drób. – Bo u was jest takie tanie i smaczne – tłumaczy Marina. Kupiła kilka kilogramów steniny (kurzych udek) po 1,55 euro, karkovicki (karkówki) po 4,15 euro, trochę wędlin. – To też dla sąsiadów, by nie tracić na paliwo – wyjaśnia. Na karteczkach spisała, co dla kogo. – I kilogram vegety – prosi. Ma jeszcze kupić drewniane karnisze, zasłony, pufy, dresy.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Sondaż
Polacy nie wierzą, że Trump doprowadzi do sprawiedliwego pokoju na Ukrainie
Społeczeństwo
Państwo w państwie. Zainstalował monitoring i donosi na sąsiadów
Społeczeństwo
Sondaż: Czy Elon Musk powinien przeprosić Radosława Sikorskiego? Polacy odpowiedzieli
Społeczeństwo
Dr Janina Petelczyc: To migracja na najbardziej korzystnych dla Polski warunkach
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Społeczeństwo
Polska to nie jest kraj dla osób LGBT. Tak przynajmniej wynika z unijnych badań
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń