Terrorysta powinien być przede wszystkim wysportowany, żeby móc „w potężny sposób uderzyć we wrogów islamu”. Musi być silny, aby móc przenosić broń i materiały wybuchowe w miejsce ataku, a także – w przypadku zagrożenia – walczyć z niewiernymi. Co jednak zrobić, skoro siłownie na Zachodzie są koedukacyjnymi przybytkami, a więc siedliskiem moralnej zgnilizny, bo pełno w nich roznegliżowanych kobiet i bezbożnej muzyki?

Magazyn daje następującą odpowiedź: terroryści powinni ćwiczyć w parach bez używania nowoczesnego sprzętu. A więc klasyczne, sprawdzone ćwiczenia – przysiady, skłony, pompki (co najmniej 150 dziennie), chodzenie na rękach i długie spacery. Jak poinformował dziennik „Daily Telegraph”, opisy wszystkich ćwiczeń ozdobione zostały w informatorze al Kaidy rysunkami przedstawiającymi mężczyzn w białych dresach z twarzami zamaskowanymi chustami arafatkami.

W poradniku zdrowego terrorysty nie zabrakło również rad dotyczących diety. Choć – według autorów artykułu – dobry zamachowiec nie powinien zrzucać wagi (bo może być osłabiony i nie da rady wysadzić się w powietrze), obżeranie się również jest niewskazane. Najlepszym pokarmem są krakersy i woda mineralna. Wbrew opiniom zachodnich trenerów „Jighad Recollections” twierdzi, że jedzenie dużych ilości białka nie powoduje przyrostu masy mięśniowej. Ten sam efekt łatwiej osiągnąć... poszcząc.

Jak zapewniają autorzy podręcznika, stosując się do ich rad, terroryści będą mogli skutecznie zwalczać i mordować Amerykanów i żołnierzy „armii krzyżowców z NATO”.