Do egzaminu przystąpiło 220 tys. uczniów. Zdało zaledwie 90 tys. To 44,7 proc. wszystkich zdających. Niechlubny rekord padł w okręgu Caras-Severin na zachodzie kraju – tam maturę zaliczyło mniej niż jedna czwarta uczniów.

„To katastrofa" – piszą rumuńskie media. Jeszcze w 2009 r.  maturę zdało ponad 80 proc. młodych ludzi. Ale już rok temu – 67 proc.

W Rumunii panuje powszechne przekonanie, że nikomu nie chce się uczyć – ani uczniom, którzy mówią, że szkoła jest nudna, ani nauczycielom, którzy pracują za grosze. Prawdziwą plagą jest ściąganie, a nawet dawanie nauczycielom łapówek.

– Jesteśmy na rozdrożu. Te wyniki są lustrzanym odbiciem naszego społeczeństwa. Najwyższy czas zmienić mentalność – grzmiał minister edukacji Daniel Funeriu. Podkreślił, że naród musi wybrać między nagradzaniem ludzi uczciwych i pracowitych, a tych, którzy oszukują i nie przestrzegają zasad. – Rumunia byłaby dziś innym krajem, gdyby ludzie w wieku 18 – 38 lat nie ściągali na egzaminach – mówił.

W tym roku pierwszy raz wprowadzono surowe reguły, by wyeliminować ściąganie.  W wielu salach egzaminacyjnych zainstalowano kamery. W efekcie w całym kraju wyproszono z matury niemal 700 uczniów, którzy próbowali ściągać.