Grzegorz L. jest poszukiwany w całym kraju. W momencie zatrzymania od razu trafi do aresztu na dwa tygodnie. – W zeszłym tygodniu sąd rozpatrzył nasz wniosek w tej sprawie – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Przemysław Nowak, rzecznik stołecznej prokuratury.
Mężczyzna pracował jako konwojent w jednej ze znanych firm ochroniarskich. Pod koniec sierpnia sam zbierał utargi z kilkudziesięciu punktów handlowych i gastronomicznych. Wieczorem okazało się, że nie rozliczył się z gotówki i zniknął. Oprócz pieniędzy mężczyzna zabrał ze sobą także służbową broń i ponad 60 sztuk amunicji. Firma powiadomiła policję. Samochód konwojenta znaleziono na parkingu Blue City.
Kilka dni trwało liczenie start. Początkowo policja szacowała, że może to być od kilkuset tysięcy do nawet trzech milionów złotych. Ostatecznie okazało się, że Grzegorz L. przywłaszczył sobie 1,2 mln zł.
Na razie policji udało się ustalić, że mężczyznę ostatni raz widziano na Dworcu Zachodnim. Tam nagrały go kamery monitoringu. Dokąd pojechał? Na razie nie wiadomo. Dlaczego ukradł pieniądze? Z ustaleń śledczych nie wynika, że mężczyzna przywłaszczył gotówkę, bo był np. zadłużony. - Nie mamy takich danych – przyznaje prok. Nowak.
Od innej osoby związanej ze sprawą słyszymy, że duża gotówka po prostu skusiła konwojenta. – Poczuł, że łatwo może ją zdobyć, więc wykorzystał sytuację – dodaje śledczy.