Najdrożej jest we Włoszech, nieco taniej w dużych turystycznych miastach Hiszpanii, jak Barcelona czy Madryt. – Gdybyśmy wcześniej sprawdzili ceny wynajmu auta, zrezygnowalibyśmy z wakacji w tym miejscu. Ale nie mamy wyjścia, bo kupiliśmy już lot i mamy rezerwację apartamentów w dwóch różnych częściach Sycylii – mówi Agnieszka, którą wynajem auta na lotnisku w Palermo w lipcu będzie kosztował blisko 7 tys. zł. Za najmniejszy samochód dla trzyosobowej rodziny – opla corsę. I bez paliwa. – Takich cen nigdy nie było, a z takiej opcji korzystaliśmy od kilkunastu lat – dodaje.
Wyszukiwarka cen wynajmu aut dla dużych sieci wypożyczalni aut w lipcu nie pozostawia złudzeń: w Lizbonie ceny wynajmu za dwa tygodnie zaczynają się od 5,5 tys. zł, w Bari – od 6,2 tys., na Zakynthos – minimum 3,7 tys., Barcelona – 3,2 tys. zł, Catania – 6,0 tys. zł, Faro – od 4,1 tys. zł, Split – od 8,9 tys. zł. Wynajem samochodu, dokładając jeszcze ceny paliwa, może być droższy od ceny przelotu czy apartamentu. Skąd ten wzrost?
Czytaj więcej
Chaos na lotniskach, odwołane loty i wzajemne oskarżenia polityków i branży lotniczej – Brytyjczy...
– Wiele powodów się na to składa – przyznaje pracownik działu obsługi klienta w międzynarodowej sieci wypożyczalni. – W części należymy do sektora turystycznego, który bardzo ucierpiał przez dwa lata pandemii, do tego doszła galopująca inflacja, niski kurs złotego a wysoki walut i ograniczona liczba aut nowych na rynku, które są coraz droższe. Dla nas to oznacza, że mniejsza liczba samochodów musi zarobić na całą firmę – wylicza pracownik.
Michał Hadyś, główny analityk firmy Samar, która bada ceny aut na polskim rynku, podkreśla, że ceny nowych samochodów osobowych rosną z miesiąca na miesiąc od czterech lat. – Średnio o 10 proc. rok do roku, co daje wzrost ponad 50 proc.! – tłumaczy Hadyś. Tzw. średnia ważona po pierwszych czterech miesiącach tego roku jest wyższa o 11,7 proc.