120 zł dziennie na jednego uchodźcę z Ukrainy – tyle ma przekazać rząd samorządom na sfinansowanie ich czasowego pobytu w gminach (nocleg i wyżywienie). – Na razie inwestujemy własne pieniądze, nie mamy informacji od wojewody, kiedy poniesione koszty zostaną nam zrefundowane. Wskazana stawka w Krakowie w części miejsc, które przygotowaliśmy, jest niewystarczająca, dokładamy z „własnej kieszeni” – mówi Monika Chylaszek, rzeczniczka prezydenta Krakowa.
Katowice, do których przyjechało już ok. 1000 uchodźców z Ukrainy, wydały w tym tygodniu na pomoc 250 tys. zł, choć spory ciężar przejęli mieszkańcy, przyjmując ich za darmo pod swój dach. – Takich chętnych mamy ponad 200 – wylicza Ewa Lipka, rzeczniczka miasta Katowice.
Gminy cierpliwie czekają na środki od rządu. Ale już sygnalizują realne problemy. – Brak jest konkretnych procedur w przyjmowaniu uchodźców na teren gmin, regulacji prawnych, które pozwolą nam ich zameldować, dać miejsca w szkołach. Chcielibyśmy, by rząd wskazał w ustawie, że jest to zadanie własne gminy na okres przejściowy, jak zrobiono w przypadku ustawy covidowej – mówi Krzysztof Iwaniuk, wójt Terespola i przewodniczący Związku Gmin Wiejskich.
W Terespolu kilka kobiet z dziećmi zamieszkało w prywatnych domach. – Państwo sfinansuje ich pobyt, ale tylko jeśli ktoś prowadzi działalność gospodarczą (np. kwatery prywatne). Osobie fizycznej już nie. A to ma być pomoc na miesiące, jeśli nie na lata – mówi wójt Iwaniuk i pyta, czy „ta dysproporcja jest uczciwa”.
1 marca wojewoda małopolski rozesłał do „swoich” samorządów pismo, wskazując, że „na obecnym etapie podejmowanych działań nie rekomenduje się zapewnienia pobytu w miejscach należących do osób prywatnych. Indywidualne decyzje o przyjęciu osób do takich miejsc nie będą wiązały się z odpowiedzialnością Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego oraz finansowaniem kosztów z tego tytułu z budżetu państwa” – czytamy w nim. KPRM nie odpowiedział nam na pytania w tej sprawie.