Matka mężczyzny rozwiodła się z mężem w 1990 roku i od tej pory sama wychowała dwóch synów.
W obawie, że na starość nikt nie będzie się nią opiekował, gdy synowie skończyli 20 lat, podpisała z nimi umowy zakładające, że będą musieli oddać jej pieniądze, które na nich wydała.
Sąd Najwyższy stwierdził, że umowa jest ważna, ponieważ w momencie jej podpisania, syn był osobą dorosłą. Teraz jest dentystą, dzięki czemu jego dochody pozwalają na spłatę długu u matki. Sąd nakazał oddać mu 22.33 mln dolarów tajwańskich (około 2,6 mln złotych).
Kobieta oskarżyła swoich synów o ignorowanie jej po tym, jak zaczęli być w związkach. Powiedziała także, że ich partnerki, za pośrednictwem swoich adwokatów, wysłały do niej listy, w których żądały, aby "nie zawracała głowy" swoim synom.
Pozew złożony został osiem lat temu, gdy mężczyźni odmówili matce honorowania umów. Starszy syn zapłacił jej pięć milionów dolarów tajwańskich, aby załatwić sprawę. Jej młodszy syn twierdził jednak, że umowa narusza "dobre zwyczaje", ponieważ wychowanie dziecka nie powinno być mierzone w kategoriach finansowych i postanowił spotkać się z matką w sądzie. Kobieta odwołała się do sądu najwyższego po tym, jak sądy niższej instancji orzekły na korzyść jej syna.