Choć rośnie liczba cudzoziemców ze sfałszowanymi prawami jazdy, a na Ukrainie kwitnie proceder kupowania licencji za łapówkę, Polska nadal uznaje wydane na Ukrainie czy Białorusi prawa jazdy dla kierowców zawodowych, którzy chcą pracować w polskich firmach transportowych i jeździć po europejskich drogach. Stają się one podstawą do wyrabiania polskiego prawa jazdy z licencją międzynarodową. Dzięki temu w dokumencie mają wpisany kod 95, jaki posiadają wszyscy kierowcy zawodowi w UE, który potwierdza posiadane kwalifikacje (kierowcy zza wschodniej granicy go nie mają).
Dziś Ukraińcowi czy Białorusinowi łatwiej i taniej w Polsce zostać kierowcą tira z polskim prawem jazdy niż polskiemu kierowcy. Wystarczy, że wyrobią świadectwo kwalifikacji zawodowej za 40 zł na 5 lat (choć muszą też zapłacić za badania lekarskie, psychologiczne i szkolenie – od 300 do 1 tys. zł). Mając komplet dokumentów, w urzędzie otrzymają polskie prawo jazdy za 100 zł plus 50 groszy opłaty ewidencyjnej.
Bez nostryfikacji
Skala jest ogromna, bo według danych Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, do końca sierpnia 2018 r. zostało wydanych 48 tys. świadectw kierowców dla obywateli krajów trzecich zatrudnionych w polskich firmach wykonujących przewozy międzynarodowe – ponad 37 tys. dla obywateli ukraińskich.
– Ukraina i Białoruś nie są państwami członkowskimi Unii Europejskiej, ale są sygnatariuszami Konwencji Wiedeńskiej o ruchu drogowym z 1949 r. oraz 1968 r. i do wymiany tych praw jazdy mają zastosowanie przepisy tych Konwencji – wyjaśnia Janusz Panek, kierownik Biura Praw Jazdy i Rejestracji Pojazdów w katowickim magistracie, który w tym roku wydał dla kierowców z tych krajów już 26 polskich praw jazdy (tyle, ile w całym ubiegłym roku). W rzeszowskim urzędzie – było ich już ponad 60. (w 2017 r. o 10 mniej).
Polska nie sprawdza, czy kursy i egzaminy na prawo jazdy dla kierowców zawodowych odbytych na Ukrainie czy Białorusi spełniają minimalne wymogi kształcenia określone w przepisach prawa Unii Europejskiej. Tak jest chociażby w przypadku lekarzy zza wschodniej granicy, których dyplomów Polska nie uznaje (aby nostryfikować dyplom, lekarz musi odbyć w Polsce staż podyplomowy i przejść Lekarski Egzamin Państwowy). Dlaczego nie jest tak z kierowcami? Piotr Mikiel, dyrektor departamentu transportu w Zrzeszeniu Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce, w odpowiedzi dla „Rzeczpospolitej" wyjaśnia, że „polskie przepisy nakładają na obywateli z krajów pozaunijnych obowiązek uzyskania odpowiednich kwalifikacji zawodowych i ukończenia szkoleń okresowych zgodnie z wymogami UE, które kierowca może uzyskać jedynie w Polsce lub innym kraju unijnym". Przyznaje, że prawo nie nakazuje ponownego zdawania egzaminów na prawo jazdy. Kto więc bierze odpowiedzialność za umiejętności takiego kierowcy? – Weryfikacja rzeczywistych umiejętności kierowcy leży po stronie zatrudniającego go przedsiębiorcy – stwierdza dyrektor.