Protest pod hasłem „Nigdy nie mów nigdy” zorganizowało włoskie stowarzyszenie Pantagruel walczące o poprawę warunków we włoskich więzieniach. Według rzymskiego dziennika „La Repubblica” do strajku przystąpiło 755 z 1294 odsiadujących we Włoszech kary dożywocia oraz 10 tysięcy innych osób, wśród nich politycy lewicy oraz członkowie rodzin skazanych.
40 więźniów, siedzących w więzieniu od ponad 20 lat, zamierza strajkować aż „do samego końca”. Jeden z nich, Antonio Morano, który od 42 lat odsiaduje wyrok w zakładzie karnym w Uccardione, twierdzi, że „jedyne, na co może jeszcze liczyć, to śmierć”.
Włochy należą do nielicznych krajów, w którym skazani na dożywocie faktycznie spędzają resztę życia w więzieniu. W rzadkich przypadkach skazany po odsiedzeniu 10 lat może liczyć na przepustki, po 20 – na przeniesienie do zakładu półotwartego, a po 26 latach, pod warunkiem dobrego sprawowania, na zwolnienie warunkowe.
Pośród skazanych na dożywocie 200 siedzi w więzieniu już od ponad 20 lat. Natomiast np. w Belgii skazany za morderstwo opuszcza więzienie średnio po 13, w Szwecji po 12, a w Wielkiej Brytanii po 14 latach. Teraz senator partii komunistycznej Maria Luisa Boccia przygotowuje projekt ustawy, która ma pozwolić na zniesienie kary dożywocia. Komuniści chcą, aby maksymalna kara za morderstwo wynosiła 30 lat.
– Włoskie więzienia są przepełnione, warunki w nich coraz gorsze. Ludzie zaczęli współczuć więźniom. Lewica próbuje wykorzystać te nastroje społeczne do liberalizacji prawa karnego. Partia komunistyczna ma dziś duży wpływ na politykę rządową. To ona stoi za strajkiem głodowym więźniów – powiedział „Rz” brytyjski ekspert ds. włoskiej lewicy dr Geoff Andrews. Jego zdaniem szanse na zniesienie kary dożywocia są realne, jeżeli komuniści będą przekonają do tego pozostałe partie rządzącej lewicowej koalicji.