Rz: Przez kilka lat wspierał pan Centrum przeciwko Wypędzeniom. Dlaczego nagle zmienił pan zdanie?
Ralph Giordano: Długo miałem nadzieję, że Związek Wypędzonych dokona uczciwej oceny swej działalności i korekty swojej linii politycznej. Utwierdzały mnie w tym przekonaniu rozmowy z panią Steinbach. Zawiodłem się jednak na niej i postanowiłem odejść. Od samego początku miałem zresztą zastrzeżenia co do projektu centrum.
Jakie?
To prawda, że związek zmienił nieco swe oblicze, że nastąpiła zmiana akcentów. Ale to zdecydowanie za mało. Upamiętnienie wypędzeń nie może mieć miejsca bez jasnego i czytelnego dla wszystkich przedstawienia ich przyczyn. Takich prób jak dotąd nie zauważyłem. Niechęć dostrzegania związku przyczynowego pomiędzy „krwawą łaźnią” okresu nazistowskiego a tym, co nastąpiło później, była zawsze podstawowym błędem związku.
Widział pan zapewne wystawę fundacji Centrum przeciwko Wypędzeniom zatytułowaną „Wymuszone drogi”?