– Popieram zabiegi in vitro, bo rozumiem tragedię ludzi, którzy chcą mieć potomstwo, ale nie mogą – powiedziała Maria Kaczyńska czytelnikom internetowego wydania tygodnika „Wprost”. Jej wypowiedź wywołała wiele komentarzy.
Joanna Kluzik-Rostkowska, posłanka PiS, była pełnomocnik rządu ds. równego statusu, uznała w TVN 24, że wypowiedź pierwszej damy RP wynosi kwestię sztucznego zapłodnienia ponad spory polityczne i stawia na poziomie merytorycznym. – Pani Kaczyńska nie przeciwstawia się Kościołowi, tylko staje po stronie małżeństw, które mają problem, by zostać rodzicami – mówiła Kluzik-Rostkowska. – Myślę, że w sprawie in vitro trzeba brać pod uwagę głównie ludzi, a nie konotacje polityczne, które się z tym wiążą.
Abp Józef Życiński odebrał wypowiedź Marii Kaczyńskiej przede wszystkim jako wyraz współczucia dla małżeństw cierpiących z powodu bezpłodności. – Tę postawę współczucia dzieli wiele środowisk, także Kościół – mówił hierarcha. – Chrześcijaństwo formułuje pewne zasady obowiązujące tych, którzy kierują się Ewangelią. Natomiast praktyka medyczna ulega rozwojowi i być może niektóre z technik stosowanych obecnie nie będą stosowane za dwa lata i wtedy część zarzutów będzie merytorycznie bezpodstawna – zauważył.
Dużo ostrzejszy był komentarz ks. Andrzeja Rębacza, sekretarza Rady do spraw Rodziny Konferencji Episkopatu Polski. – Pani Kaczyńska, popierając metodę in vitro, stawia się poza nauką Kościoła. In vitro w nauczaniu Kościoła jest niedopuszczalne – mówi ks. Rębacz.
W jego opinii Kościół do tej pory przedstawiał argumenty merytoryczne przeciw in vitro i tak będzie czynił. – Czy znajdą one przełożenie w polityce, to już jest inna sprawa.