Wymięta od wielokrotnego składania kserokopia kartki w kratkę. Na górze odręcznie wpisane miejscowość, data i adresat – minister sprawiedliwości. Poniżej prośba. „My matki zwracamy się o ułaskawienie synów Remigiusza, Andrzeja, Przemysława, Sylwestra i Piotra (przy każdym nazwisko), oskarżonych o zabójstwo”. I uzasadnienie. Niczym lista najcięższych grzechów.
„Osoba nieżyjąca Andrzej W. miał przeszłość kryminalną, był groźny dla otoczenia, okradał okoliczne wioski, posiadał broń i tą bronią groził ludziom”. Na odwrocie zebrane dwa rzędy imion i nazwisk. – To ludzie ze wsi się podpisali. Wszyscy wiedzą, jak było. Odetchnęli, a teraz modlą się razem z nami, żeby chłopaki wróciły – mówi Gabriela S., matka Przemka.
W nocy z 18 na 19 czerwca policjanci z Bydgoszczy otrzymali informację o zwłokach mężczyzny we wsi Janowo. Okaleczone ciało 46-letniego Andrzeja W. leżało w przydrożnym rowie.
Policja szybko ustaliła sprawców – pięciu młodych mężczyzn z okolicznych miejscowości. Rano zostali zatrzymani. Trafili do aresztu. Usłyszeli zarzut zabójstwa. Są ze sobą spokrewnieni. Tłumaczyli, że Andrzej W. od dawna terroryzował wieś. Molestował 14-letnią siostrę jednego z nich. Samosąd miał być formą zemsty.
Sytuacja na pierwszy rzut oka do złudzenia przypomina wydarzenia we Włodowie na Mazurach, gdzie mieszkańcy też mieli dość wybryków sąsiada recydywisty. – Są podobieństwa, ale też ogromne różnice – zastrzega prowadzący śledztwo Dariusz Bebyn z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ. Jakie? – Przede wszystkim w Janowie nie doszło do zanied-bań ze strony policji. Poza tym nie do końca było tak, że Andrzej W. terroryzował wieś. Na 15 postępowań z jego udziałem w dziesięciu występował jako pokrzywdzony. Mieliśmy raczej do czynienia z ostrym konfliktem – podkreśla prokurator.