– Kiedy w gazecie przeczytaliśmy, że jesienią będą kolejne protesty w obronie Gopła, któremu miałaby zagrozić nowa odkrywka, powiedzieliśmy sobie: "trzeba coś z tym zrobić”. Wszyscy wokół zawiązują komitety. Jeśli zajdzie taka potrzeba, możemy zawiązać i my. W obronie naszych miejsc pracy – mówi Józef Pindras, przewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego Górników.
Na razie związkowcy zapowiadają, że będą walczyć z ekologami na merytoryczne argumenty poparte opiniami ekspertów i naukowców. Pindras nie wyklucza jednak, że sięgną po inne metody. Jakie? – Aby zablokować inwestycję w dolinie Rospudy, ekolodzy przywiązywali się do drzew. Nie jestem w stanie przewidzieć, co zrobi załoga, by bronić swoich praw – odpowiada.
Pomysł zawiązania górniczego komitetu popiera Sławomir Mazurek, prezes Kopalni Węgla Brunatnego Konin, przeciw planom której protestują ekolodzy. Przekonuje, że bez nowych odkrywek kopalnia nie będzie mogła funkcjonować dłużej niż przez kilka lat.
– To kopalnia zabiera miejsca pracy rolnikom, rybakom, pracownikom branży turystycznej. – odpowiada Józef Drzazgowski, szef Stowarzyszenia Ochrony Środowiska Naturalnego Przyjezierze. – Nie walczymy z górnikami. Owszem, rząd powinien odejść od odkrywek, ale musi też zainwestować w nowe źródła energii. Taki proces trwa całe lata. Przez ten czas władze powinny znaleźć pomysł na zapewnienie górnikom bezpiecznej przyszłości.
Związkowcy o protestujących mówią krótko – „pseudoekolodzy”. – Kopalnia nie szkodzi przyrodzie. Działamy przecież na podstawie przepisów o ochronie środowiska – mówi Pindras. Jego zdaniem zakład jest dobrodziejstwem. – Proszę się przejechać po okolicy. Tam gdzie były bagna, są dziś tereny rekreacyjne. Powstają nowe, piękne domy. Kopalnia płaci olbrzymie podatki. Dla regionu to szansa na rozwój – uważa.