Jak Polak w Peru załatwia papiery

Gdy Donald Tusk jechał do Peru, media kpiły z niepotrzebnej „podróży życia”. Ale Jacek Klisowski dzięki tej wizycie zdobył pieniądze na dokumenty dla kilkuset dzieci ulicy

Publikacja: 09.06.2009 03:33

To była czasem praca detektywistyczna. Jeździliśmy w różne miejsca Peru, szukaliśmy świadków, dokume

To była czasem praca detektywistyczna. Jeździliśmy w różne miejsca Peru, szukaliśmy świadków, dokumentów – wspomina akcję „Ja istnieję! Mam prawo do tożsamości!” Jacek Klisowski

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

– W Peru zasada jest prosta: nie masz dokumentów tożsamości, nie istniejesz. Nie masz prawa do opieki zdrowotnej, do edukacji – wylicza Jacek Klisowski, który od siedmiu lat pomaga wyjść na życiową prostą dzieciom ulicy w peruwiańskiej stolicy Limie. – Ten problem narasta, przechodzi z pokolenia na pokolenie i dotyczy już około czterech milionów ludzi w 30-milionowym społeczeństwie.

[wyimek]Dziecko, które nie ma dokumentów, nie otrzyma świadectwa, nie będzie przyjęte do szpitala [/wyimek]

34-letni Klisowski pochodzi spod Opola. Niedawno odwiedził rodzinę w Polsce. W Peru mieszka od dziewięciu lat. Gdy w 2000 roku przyjechał do Limy, był studentem Instytutu Misjonarzy Kombonianów. Księdzem nie został – formację zakonną przerwał w 2005 roku, ale dzieci ulicy nie porzucił.

[srodtytul]Połowa zerwała z gangami[/srodtytul]

Jednym z pierwszych jego pomysłów było utworzenie w 2004 roku domu dla chłopców, którzy chcą zerwać z młodzieżowymi gangami. Efekty? Co drugi z chłopców skorzystał z szansy na uczciwe życie.

Po dwóch latach, widząc, że na ulicach dziesięciomilionowej Limy żyją coraz młodsze dzieci, postanowił skoncentrować się na pracy z nimi. Stworzył dom dla dziesięciu chłopców w wieku od siedmiu do 14 lat.

– Skupia się na małej liczbie, ale otrzymują oni tu wszystko, co jest ważne: jedzenie, utrzymanie, wykształcenie – opowiada fotografik Krystian Bielatowicz, którego zdjęcia z domu utworzonego przez Klisowskiego można oglądać na wystawach w różnych miejscach Polski. – Jacek, dając im to wszystko i ucząc podstawowych czynności życiowych, np. sprzątania, daje im szansę na rozpoczęcie normalnego życia.

Raz w tygodniu dom jest otwarty dla 60 innych dzieci. Mogą tu przyjść z ulicy, umyć się, zjeść, skorzystać z pomocy medycznej i zajęć edukacyjnych.

Klisowskiemu pomagają wolontariusze z różnych części świata i darczyńcy, którzy zasilają konto prowadzącego dom Stowarzyszenia dla Integralnego Rozwoju Dzieci i Młodzieży Żyjących w Sytuacji Ubóstwa i Wykluczenia Społecznego – Ayllu Situwa.

[srodtytul]Ja istnieję![/srodtytul]

Ale nawet i tym kilkudziesięciorgu dzieciom nie uda się wyjść z zaklętego kręgu wykluczenia społecznego bez dokumentów tożsamości. Dowodów nie mogą otrzymać dzieci, jeżeli nie mają ich rodzice, a ci, żyjąc na ulicy, nie widzą potrzeby starania się o dokumenty.

A bez nich, wiadomo, dziecko, nawet gdy skończy szkołę, nie otrzyma świadectwa i żaden lekarz nie przyjmie go do szpitala, choć gruźlica w dzielnicach nędzy jest bardzo powszechna. I tak koło się zamyka.

Stąd pomysł akcji Jacka Klisowskiego: „Ja istnieję! Mam prawo do tożsamości!”.

Projektem udało mu się zainteresować członków polskiej delegacji podczas słynnego skądinąd szczytu Ameryka Łacińska – Unia Europejska w maju ubiegłego roku w Limie.

Kiedy w Polsce media rozpisywały się o bezcelowym wyjeździe premiera Donalda Tuska do Peru, Klisowski miał inne wrażenia. Przekonał przedstawicieli Ministerstwa Spraw Zagranicznych do sfinansowania jego projektu w ramach programu tzw. małych grantów, czyli działań prowadzonych za pośrednictwem polskich placówek akredytowanych w krajach rozwijających się. W efekcie za 30 tysięcy dolarów (21 tys. z MSZ i 9 tys. Klisowskiego, który dorabia jako przewodnik turystyczny) dokumenty otrzymało 500 dzieci i 200 dorosłych.

Katarzyna Słomczyńska z Warszawy, która przez cztery miesiące pracowała w Limie jako wolontariuszka, nie była zaangażowana w akcję „Ja istnieję!”, ale widziała, na czym polegała praca innych, opowiada: – Musieli ustalić, gdzie urodziło się dziecko – w domu czy szpitalu, pojechać tam, a często było to poza Limą, i próbować zdobyć jakiekolwiek poświadczenie tego faktu.

– To była czasem praca detektywistyczna. Jeździliśmy w różne miejsca Peru, szukaliśmy świadków, dokumentów, które miały udowodnić, że Jan Kowalski to Jan Kowalski, a nie Jan Nowak – wspomina Klisowski. – Te materiały dostarczaliśmy tutejszym urzędom stanu cywilnego.

Te podeszły do akcji Polaka bardzo życzliwie. Z uznaniem informowały o niej peruwiańskie media.

– Projekt został zrealizowany sprawnie i skutecznie – usłyszeliśmy w biurze rzecznika MSZ Piotra Paszkowskiego.

[srodtytul]Kolej na Indian z Amazonii[/srodtytul]

To daje nadzieję, że dokumentów tożsamości doczekają się również Indianie z centralnej Amazonii. Ich reprezentanci, gdy tylko dowiedzieli się o akcji, poprosili o pomoc. Klisowski przygotował już nowy projekt. Ma objąć 800 osób z plemienia Ashaninkas.

Chętnych było więcej, ale wybrał tę grupę etniczną, bo została najmocniej dotknięta skutkami wieloletniej wojny domowej. Większość straciła dokumenty, bo terroryści ze Świetlistego Szlaku niszczyli państwowe archiwa.

– Chcemy pomóc tej grupie Indian z jeszcze jednego powodu – dodaje Klisowski. – Mieszkają w rejonie stałego konfliktu zbrojnego pomiędzy ugrupowaniami narkoterrorystów a wojskiem i policją. To pogłębia ich ubóstwo, uniemożliwia rozwój.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych zapewnia, że kiedy tylko nowy projekt przygotowany przez Jacka Klisowskiego trafi – poprzez ambasadę w Limie – do Warszawy, zostanie rozpatrzony.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki:

[mail=e.czaczkowska@rp.pl]e.czaczkowska@rp.pl[/mail][/i]

– W Peru zasada jest prosta: nie masz dokumentów tożsamości, nie istniejesz. Nie masz prawa do opieki zdrowotnej, do edukacji – wylicza Jacek Klisowski, który od siedmiu lat pomaga wyjść na życiową prostą dzieciom ulicy w peruwiańskiej stolicy Limie. – Ten problem narasta, przechodzi z pokolenia na pokolenie i dotyczy już około czterech milionów ludzi w 30-milionowym społeczeństwie.

[wyimek]Dziecko, które nie ma dokumentów, nie otrzyma świadectwa, nie będzie przyjęte do szpitala [/wyimek]

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Sondaż
Polacy nie wierzą, że Trump doprowadzi do sprawiedliwego pokoju na Ukrainie
Społeczeństwo
Państwo w państwie. Zainstalował monitoring i donosi na sąsiadów
Społeczeństwo
Sondaż: Czy Elon Musk powinien przeprosić Radosława Sikorskiego? Polacy odpowiedzieli
Społeczeństwo
Dr Janina Petelczyc: To migracja na najbardziej korzystnych dla Polski warunkach
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Społeczeństwo
Polska to nie jest kraj dla osób LGBT. Tak przynajmniej wynika z unijnych badań
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń