Odnalazła się matka Zuzi

Po półtoramiesięcznych poszukiwaniach, 24-letnią Joannę R. policjanci z Katowic odnaleźli wczoraj wieczorem w rodzinnym Grudziądzu. To matka rocznej Zuzi.

Publikacja: 06.11.2009 14:47

Odnalazła się matka Zuzi

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

Dziewczynka została porzucona na ulicy 1 października, w okolicy pętli tramwajowej na granicy Katowic i Siemianowic Śląskich. Płaczącą w wózku znalazł 15-letni Bartek. [b][link=http://www.rp.pl/artykul/376790.html" "target=blank]Opisywaliśmy tę sprawę[/link][/b]

Rodzice chłopca powiadomili policję oraz pogotowie. Niemowlę natychmiast przewieziono do szpitala. Kilka dni później na komisariat zgłosił się mieszkaniec Gliwic, który na podstawie policyjnych internetowych publikacji rozpoznał ubranka dziecka. Twierdził też, że dziewczynka jest jego 12-miesięczną córeczką. Tożsamość dziecka ostatecznie potwierdzono podczas wizyty ojca w szpitalu. Zuzia i tak trafiła do pogotowia rodzinnego, bo sąd musi sprawdzić czy ojciec nie zaniedbał opieki rodzicielskiej. Z jego wyjaśnień złożonych na policji wynika, że z żoną i matką Zuzi są od wakacji w separacji, ale córka mieszkała z nim. Pod koniec września matka zabrała Zuzię do siebie.

Od tego czasu się nie kontaktowali. - Musimy ustalić co się stało, że dziewczynkę porzucono i jak do tego doszło, kto zawinił i dlaczego. To niezwykła sytuacja, że dziecko zostaje znaleziono w środku miasta, nie ma matki, a ojciec zgłasza się na policję po blisko tygodniu. Do tego czasu dziecko będzie pod opieką w pogotowiu rodzinnym. Zapewniam, że nie będziemy się spieszyć z decyzjami, bo pośpiech były tu złym doradcą - tłumaczył wtedy "Rz" sędzia Krzysztof Zawała, rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach.

Joanna R. przyznała się do porzucenia córeczki. Policjantom powiedziała, że zachowała się tak, ponieważ nie miała pieniędzy i nie potrafiła już zajmować się wychowaniem Zuzi. - Dlaczego nie odwiozła córki do ojca, nie potrafiła powiedzieć - przyznaje Jacek Pytel, rzecznik katowickiej policji.

Kobieta jest prostytutką.

Funkcjonariusze ustalili także, że Joanna R. kilka dni po porzuceniu córeczki na katowickim dworcu PKP poznała mężczyznę. Do alkoholu dosypała mu środek chemiczny, który spowodował, że mężczyzna stracił przytomność. Kobieta ukradła mu kilkaset złotych oraz dokumenty. Po ty zdarzeniu wróciła do swojego rodzinnego Grudziądza. Joannie R. za porzucenie dziecka i napad grozi 12 lat więzienia.

Dziewczynka została porzucona na ulicy 1 października, w okolicy pętli tramwajowej na granicy Katowic i Siemianowic Śląskich. Płaczącą w wózku znalazł 15-letni Bartek. [b][link=http://www.rp.pl/artykul/376790.html" "target=blank]Opisywaliśmy tę sprawę[/link][/b]

Rodzice chłopca powiadomili policję oraz pogotowie. Niemowlę natychmiast przewieziono do szpitala. Kilka dni później na komisariat zgłosił się mieszkaniec Gliwic, który na podstawie policyjnych internetowych publikacji rozpoznał ubranka dziecka. Twierdził też, że dziewczynka jest jego 12-miesięczną córeczką. Tożsamość dziecka ostatecznie potwierdzono podczas wizyty ojca w szpitalu. Zuzia i tak trafiła do pogotowia rodzinnego, bo sąd musi sprawdzić czy ojciec nie zaniedbał opieki rodzicielskiej. Z jego wyjaśnień złożonych na policji wynika, że z żoną i matką Zuzi są od wakacji w separacji, ale córka mieszkała z nim. Pod koniec września matka zabrała Zuzię do siebie.

Społeczeństwo
Kiedy zmiana czasu na letni w 2025? Czy to już w ten weekend?
Społeczeństwo
Państwo w Państwie. Wychodzi z więzienia za brutalne morderstwo. Gdzie zamieszka?
Społeczeństwo
Loty Warszawa-Londyn odwołane? Jest decyzja LOT po zamknięciu Heathrow
Społeczeństwo
Pogoda na Wielkanoc 2025: IMGW podał pierwsze prognozy
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Społeczeństwo
Polacy zbroją się na potęgę. Padł kolejny rekord w liczbie pozwoleń na broń
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń