Czy hymn i flaga powinny być święte

Surowe prawo. Część krajów chce karać za bezczeszczenie symboli narodowych. Wśród nich są Filipiny i Bangladesz

Publikacja: 05.10.2010 21:03

Na Filipinach, zgodnie z przegłosowaną właśnie przez parlament ustawą, za zbezczeszczenie flagi i przeinaczanie hymnu trzeba będzie zapłacić grzywnę w wysokości 2 tys. dolarów lub pójść nawet na dwa lata do więzienia.

– Ustawa daje rządowi narzędzie do egzekwowania szacunku, patriotyzmu i miłości do kraju – stwierdził Salvador Escuedero III, szef parlamentarnej komisji kultury i edukacji.

Dokładne przepisy regulujące wykorzystanie symboli narodowych zostały już wprowadzone w 1998 roku. Dozwolono jednak wtedy śpiewanie hymnu Lupang Hinirang dla celów rozrywkowych podczas różnych konkursów i festiwali. Ale nietypowe interpretacje artystów wywoływały ogromne kontrowersje. Miarka się przebrała w 2009 roku, kiedy znany piosenkarz Martin Nievera i żeńska grupa La Diva zaśpiewali hymn w wersji pop podczas zawodów bokserskich.

Nowe przepisy są nie tylko restrykcyjne, ale także bardzo precyzyjne. Nakazują śpiewać hymn w tempie marszowym, od 100 do 120 uderzeń na minutę. Zgodnie z prawem obywatele nie będą mogli też tańczyć i skakać w rytm narodowej pieśni, tylko będą musieli stać na baczność na znak szacunku. Lista nakazów i zakazów odnoszących się do flagi ma kilkadziesiąt punktów. Nie wolno m.in. wywieszać jej w miejscach niegwarantujących wystarczającej powagi, takich jak kluby i kasyna. „To będzie najgłupsze prawo, jakie mamy. To kulturowy terroryzm przypominający działania talibów” – napisał filipiński internauta m520 w komentarzu zamieszczonym na stronie BBC.

Ale ustawa ma także wielu obrońców. „Hymn musi być poprawnie śpiewany. Zbyt wiele razy słyszałem fatalne wykonania, które tłumaczono wolnością artystyczną. Dzięki nowym przepisom obywatele będą mieć więcej szacunku dla narodowych symboli” – pisze David Cruz z miasta Makati.

Podobne przepisy wprowadził w sierpniu Bangladesz. Pierwszym efektem ich obowiązywania był zakaz wykorzystywania hymnu jako sygnału w dzwonkach telefonów komórkowych i czerpania z tego zysku przez operatorów. Ale debata o zaostrzeniu przepisów przetacza się też przez kraje zachodnie, zwłaszcza przez USA. W 1968 roku po fali protestów przeciwko wojnie w Wietnamie, w czasie których palono flagę narodową, wprowadzono zakaz jej bezczeszczenia, ale próby sądzenia demonstrantów kończyły się uniewinnieniem. Sądy powołują się bowiem na pierwszą poprawkę do konstytucji gwarantującą wolność słowa i demonstracji. Kongres siedem razy próbował zdelegalizować palenie flagi. Ostatnio, w czasie prezydentury George’a W. Busha, gdy jego przeciwnicy ogłosili 14 czerwca – Dzień Flagi – dniem jej palenia. Za każdym razem przepisy były blokowane przez Senat.

– W większości krajów demokratycznych, gdzie toczy się taka debata, najczęściej wygrywa pogląd, że prawdziwa wolność ma swoją cenę. Jest nią m.in. zgoda na to, że czasami granice tej wolności będą przekraczane. Jeśli efektem są tylko urażone uczucia, a nie wybuch przemocy, to swoboda wypowiedzi i protestu jest uznawana za nadrzędną wartość demokracji – mówi „Rz” dr James Boys z American International University w Londynie.

W Polsce pytania o ochronę symboli zaczęły padać w 2002 roku, gdy wokalistka Edyta Górniak wykonała nietypową wersję Mazurka Dąbrowskiego na mistrzostwach świata w piłce nożnej w Korei. Temat powrócił, gdy do sądu skierowano pozew po programie TVN, w którym Kuba Wojewódzki i jego gość, rysownik Marek Raczkowski, wtykali polskie flagi w psie odchody. W sierpniu 2009 roku sąd orzekł, że nie doszło do znieważenia flagi, bo program Wojewódzkiego miał charakter satyryczny.

Społeczeństwo
Nowa Zelandia będzie uznawać tylko płeć biologiczną? Jest projekt ustawy
Społeczeństwo
Haiti chce od Francji zwrotu „okupu” sprzed ponad 200 lat. Chodzi o miliardy
Społeczeństwo
Przełom w walce z cukrzycą? Firma farmaceutyczna ogłosiła wyniki badań klinicznych
Społeczeństwo
Holandia chce deportować do Armenii 12-latka, który nigdy nie widział Armenii
Społeczeństwo
Kultura i imperializm. Rosyjscy twórcy wciąż mają dużo odbiorców w Ukrainie