Mieszkańcy południa Sudanu, głównie chrześcijanie i wyznawcy religii animistycznych, stali wczoraj w długich kolejkach do komisji wyborczych, by zagłosować za odłączeniem się od północy kraju, w większości muzułmańskiej i posługującej się językiem arabskim. Na kartach do głosowania mieli zaznaczyć albo pojedynczą dłoń oznaczającą secesję, albo dwie połączone dłonie oznaczające utrzymanie jednego państwa.
– To historyczna chwila, na którą czekało społeczeństwo południowego Sudanu – cieszył się lider Południa, szef Ruchu Wyzwolenia Ludu Sudanu Salva Kiir Mayardit. On sam, w nieodłącznym kapeluszu kowbojskim na głowie, oddał głos w mauzoleum swojego poprzednika Johna Garanga, który zginął w katastrofie śmigłowca w 2005 roku, tuż po podpisaniu porozumienia pokojowego Północ – Południe. Zakończona wówczas, trwająca ponad 20 lat wojna domowa pochłonęła co najmniej 2 miliony ludzkich istnień. To właśnie tamto porozumienie doprowadziło do referendum.
Sudańczycy ustawiali się w kolejkach jeszcze przed świtem. – Mam misję. Moją misją jest zagłosować. Czekaliśmy 50 lat, chcemy się oddzielić. Od wielu dni planowaliśmy, że zjawimy się tu jako pierwsi – cytował portal CNN Johna Baptiste’a, który w komisji w Dżubie pojawił się już przed 4 rano.
– Chcę być obywatelką pierwszej klasy. Chcę niepodległości – przekonywała Edwina Loria. Na ulicach południowosudańskich miast panował wczoraj nastrój euforii. W Dżubie mieszkańcy śpiewali i tańczyli. Ale prezydent Sudanu Omar al Baszir ostrzegał, że w razie odłączenia nowo powstałemu państwu grozi brak stabilności. – Południe ma bardzo wiele problemów. Od 1959 roku trwała tam wojna. Południe nie zdoła stworzyć silnej władzy – mówił. Sugerował unię północnego i południowego Sudanu.
Ostrzegł też przed próbą zajęcia przez Południe bogatego w ropę naftową pogranicznego regionu Abyei. Mieszkańcy tej prowincji głosują także nad przyłączeniem do Północy lub do Południa. Arabscy nomadzi z plemienia Misserija dowodzą, że to ich ziemie, podobnie twierdzi powiązane z Południem plemię Dinka Ngok. Wczoraj doszło tam do starć, Arabowie zabili co najmniej jedną osobę.