Władze Platformy Obywatelskiej, przedstawiając Pakiet Praw Kobiet podjęły ryzykowną decyzję. Ryzykowną zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie. Wewnętrznie, bo propozycja może doprowadzić do konfliktu, a nawet podziału partii. Zgoda na aborcję z powodu trudnej sytuacji życiowej kobiety (jak wyznaczyć obiektywne ramy „trudnej sytuacji życiowej”?) oznacza bowiem, że PO odrzuca kompromis aborcyjny z 1993 r. złamany decyzją TK z 22 października. PO nie wraca do kompromisu, tylko proponuje liberalizację przepisów. To oznacza – jakiekolwiek zaklęcia by używali politycy PO – że przesuwa się w lewo. Bowiem w deklaracji programowej PO, która nigdy nie została uchylona, czytamy: „prawo winno ochraniać życie ludzkie, tak jak czyni to obowiązujące dziś w Polsce ustawodawstwo, zakazując również eutanazji i ograniczając badania genetyczne”.
Jeśli PO zmienia swój dekalog, powinna to jasno zakomunikować, a nie twierdzić, że jedynie poszerza kompromis. Nie pomogą twierdzenia, że Platforma pozostaje partią chadecką. Owszem, była taką, gdy uchwalała deklarację programową. Ale dziś idzie w lewo. Można argumentować, że również opinia publiczna poszła w lewo, ale trzeba jasno powiedzieć, że największa partia opozycyjna zmienia w tej sprawie zdanie. A odmienianie przez polityków PO przez wszystkie przypadki słowa „chadecja” trochę przypomina zabawę słowami, którą nieustannie uprawia PiS. Cóż z tego, że PiS posługuje się pojęciem „wolne media”, skoro za takie uważa wyłącznie te, które bezwarunkowo je wspierają?
Platforma uległa presji liberalnej części opinii publicznej i uznała, że musi w sprawie aborcji zabrać jednoznaczne stanowisko. Cóż znaczą słowa, że „to propozycja zarządu partii, ale partia szanuje wolność, i nie będzie do niczego zmuszać swoich członków”? Czy to jest propozycja PO, czy nie? Wszak część konserwatywnych polityków tej partii znajdzie się w bardzo trudnej sytuacji, w której będą musieli kontestować stanowisko zarządu partii.
Część polityków PO przekonuje, że dzięki tej deklaracji zamknie się temat aborcji i PO będzie mogła iść dalej. To nieporozumienie. Platforma właśnie rozpoczęła, a nie zamknęła sprawę aborcji. Deklaracja władz tej partii oznacza, że z tym projektem PO będzie szła do wyborów, a więc uczyni sprawę aborcji – niezwykle drażliwą – tematem kampanii. I tu dochodzimy do konsekwencji zewnętrznych. To wymarzona sytuacja dla PiS. Po wyroku TK partia rządząca, która ponosi pełną odpowiedzialność za ten wyrok, pod wpływem protestów znalazła się w głębokiej defensywie. I bardzo potrzebowała tego, by spór polityczny zmienić w wojnę kulturową. PO zrobiła prezent PiS, w tę wojnę wchodząc, stawiając się w jednym rzędzie z lewicą.
Być może władze PO uznały, że Strajk Kobiet jest sygnałem totalnej zmiany obyczajowej w Polsce. Z pewnością świadczy on o zmianie generacyjnej, ale ten protest dotyczył znacznie szerszego pola spraw, a nie tylko aborcji. Jednoznacznie idąc w lewą stronę, PO sporo zaryzykowała.