Ogłaszając w piątek odpowiedź na amerykańskie restrykcje, szef rosyjskiej dyplomacji Sergiej Ławrow wymienił dwa kraje: poza USA, także Polskę. W przypadku Ameryki Rosja ściśle trzyma się zasad symetrii: 10 wydalonych Amerykanów za 10 Rosjan. Nie chce nadmiernie prowokować Joe Bidena. Wobec naszego kraju może sobie pozwolić na eskalację wyrzucając 5 dyplomatów choć Warszawę będzie musiało opuścić ich tylko 3.
Polski MSZ z pewnością ma nadzieję, że ten epizod nie umknie uwadze Waszyngtonu. Jesteśmy co prawda jednym z tych krajów UE i NATO, któremu najmocniej zależy na powstrzymaniu rosyjskiej agresji w Europie Wschodniej. Ale nasze władze liczą też na poprawę poprawą relacji z administracją Joe Bidena na fali tak stanowczego gestu solidarności z USA. Choć minęło blisko pół roku od wyborów, amerykański prezydent wciąż nie zadzwonił do Andrzeja Dudy.
Taka strategia ma jednak też i swoją cenę. Jeśli pominąć jednorazowe epizody jak spotkanie na początku zeszłego roku w Helsinkach szefa MSZ Jacka Czaputowicza z Sergiejem Ławrowem, Polska od przeszło 10 lat właściwie nie utrzymuje kontaktów dyplomatycznych z Rosją na najwyższym szczeblu. Symbolem takiego zamrożenie dwustronnych relacji jest wrak tupolewa, który wciąż pozostaje w Smoleńsku. Kreml od dawna stara się izolować nasz kraj, przekonać Zachód, że jest to państwo rządzone przez radykałów, które nie powinno mieć wpływu na relacje między Unią i NATO a Rosją.
Ta strategia znów do jakiegoś stopnia przynosi Rosjanom owoce i dziś skoro w chwili największego napięcia między Moskwą i Kijowem od 2014 r. nasz kraj nie jest konsultowany ani przez Amerykanów, ani przez Ukraińców. Polsce nie udało się też nigdy włączyć do Formatu Normandzkiego, który miałby kiedyś wprowadzić pokój w Donbasie.
Mimo obecnego kryzysu, każdy kraj NATO na czele z Ameryką prowadzi też własną grę z Rosjanami. Prezydent Biden zaproponował Władimirowi Putinowi szczyt w nadchodzących miesiącach. Wstrzymał także wejście na Morze Czarne amerykańskich okrętów oraz wprowadził zakaz jedynie bezpośredniego zakupu przez inwestorów z USA rosyjskiego długu, ale nie już poprzez pośredników. Wszystko po to, aby nie zamykać sobie furtki do kontaktów z Rosją tam, gdzie Stany tego potrzebują: w sprawie Afganistanu, Iranu czy powstrzymania wyścigu zbrojeń.