Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko sugerował, że jego dwóch przeciwników w tegorocznych wyborach prezydenckich ma powiązania z Rosją. To dość odważne stwierdzenie jak na człowieka uważanego za jednego z głównych sojuszników Moskwy.
Nie powiedziałbym, że to rząd rosyjski stoi za jakimiś wydarzeniami na Białorusi. Aleksander Łukaszenko i Władimir Putin mają dobre relacje, jestem przekonany, że ostatecznie dojdą do porozumienia we wszystkich spornych kwestiach. W Rosji są jednak różni ludzie, rozmaite grupy wpływów, ktoś realizuje swoje interesy biznesowe. Pewne siły rosyjskie ingerowały wcześniej w wybory na Białorusi, choćby w 2006 roku. Robił to też Zachód. Najważniejsze jest dzisiaj dla nas, by zachować jedność i suwerenność państwa.
Sugeruje pan, że tegoroczne wybory mogą się skończyć utratą suwerenności Białorusi?
Sugeruję, że są na Białorusi ludzie gotowi do tego, by wywołać w kraju rewolucję. Bardzo się tego obawiam, ponieważ sytuacja na Białorusi może tylko się pogorszyć. Mam nadzieję, że zrobimy wszystko, by to tego nie dopuścić, i że naród białoruski nie popełni błędu.
A czy błędu nie popełniła białoruska milicja, która podczas transmisji na żywo aresztowała w piątek popularnego blogera Siarheja Cichanouskiego?