Były wiceminister
spraw zagranicznych mówił:
Myślę, że sprawa jest przez media nadinterpretowana, nie ma takich wyrażeń, takich zdań, które są przedstawiane w mediach. Niemiecki rząd, komentujący słowa prezesa PiS, to reakcja sprowokowana przez korespondentów niemieckich w Warszawie. Kiedy Jarosław Kaczyński mówił o dojściu do władzy Angeli Merkel, chodziło mu o to, by pokazać, że dzisiejsza kanclerz była produktem tamtych czasów, była ceną, jaką zapłacono na rzecz wschodnich landów. Soczysty język prezesa to droga dotarcia do wyborców.
Czy ta sprawa nie przeszkodzi w kampanii?
Kampania PiS idzie bardzo dobrze, poszukuje się haka, który wykoleiłby kampanię. Jeśli nie znajduje się takiego haka, próbuje się nadinterpretować. Ten problem już nie żyje. Kwestii Merkel nie ma już dziś w prasie. Ta sprawa już nie żyje.