Muszę przyznać, że kiedy to przeczytałem, byłem wstrząśnięty. Gądecki uważa, że rodzice nie powinni uczyć chłopców sprzątać po sobie? Już chciałem ruszyć i denuncjować biskupa, który kompromituje Kościół. Ale nie wiem dlaczego coś mnie podkusiło i nie skończyłem lektury na przeczytaniu tytułu i zajawki.
A tam pełny cytat, z podaniem kontekstu.
Niektórym rodzicom podoba się uczenie chłopców, że winni po sobie sprzątać, a nie czekać, aż zrobią to za nich dziewczynki. Pociągające jest również hasło, że wszyscy ludzie są sobie równi i mają prawo do szczęścia. Lecz jednocześnie rodzice często nie uświadamiają sobie tego, że w imię przezwyciężania stereotypów uwarunkowanych kulturowo ukazuje się przy okazji różne modele partnerskie jednopłciowe jako równoważne rodzinie
Czy z tej wypowiedzi wynika, że sprzątanie po sobie chłopców to gender? Nie! Sens wypowiedzi brzmi: pod pozorem dobrych haseł, przemyca się przy okazji ideologię, która jest czymś więcej niż przezwyciężaniem stereotypów i postulatem o równość.
Taka, oczywista interpretacja jest jednak mniej spektakularna. I nie przysparza przy tym klików i komentarzy ludzi, którzy lekturę tekstu skończą na leadzie. I którzy będą od teraz święcie przekonani, że Kościół nie chce, by chłopcy sprzątali po sobie.